Afgańska policja aresztowała cztery osoby, podejrzane o udział we wczorajszym samobójczym zamachu, do jakiego doszło przed luksusowym hotelem w Kabulu. Zginęło siedem osób, w tym trzech cudzoziemców. Do zamachu przyznali się talibowie, a jego celem mógł być przebywający w budynku minister spraw zagranicznych Norwegii.

REKLAMA

Talibowie najpierw dokonali zamachu samobójczego, a potem otworzyli ogień do hotelowych gości. Jeden z czterech zamachowców zginął.

Wśród zabitych jest Amerykanin oraz co najmniej dwóch ochroniarzy pięciogwiazdkowego hotelu Serena, mieszczącego się w centrum afgańskiej stolicy.

Rannych zostało co najmniej pięć osób, w tym przedstawiciel delegacji Norwegii, który towarzyszył ministrowi spraw zagranicznych Jonasowi Gahr Stoere. Szef norweskiej dyplomacji nie ucierpiał w zamachu; po ataku ukrył się w hotelowej piwnicy.