Dwie dekady po zamachach na World Trade Center i Pentagon nie ma żadnych wątpliwości, że te wydarzenia trwale zmieniły nasze spojrzenie na terroryzm i światowe bezpieczeństwo. Ich skutkiem była między innymi ogłoszona przez administrację George'a W. Busha "wojna z terroryzmem". W tej wojnie, w Afganistanie i Iraku, walczyli i ginęli również polscy żołnierze.

REKLAMA

Dwie bliźniacze, płonące wieże w centrum nowojorskiego Manhattanu to kadr, który na dobre odbił się w pamięci ludzi na całym świecie. W tych zamachach - na WTC i Pentagon - zginęło dokładnie 2996 osób.

Terroryści porwali cztery samoloty - trzy z nich uderzyły w budynki, jeden, po zrywie pasażerów, którzy postawili się napastnikom, rozbił się w Pensylwanii.

To uruchomiło potężną machinę wojenną wymierzoną początkowo w odpowiedzialną za zamachy w Al-Kaidę.

Terroryści planowali i koordynowali ataki przeprowadzone w USA z baz znajdujących się na terytorium Afganistanu - członkowie NATO uznali, że spełnione zostały warunki artykułu 5. Traktatu Północnoatlantyckiego, zobowiązującego członków sojuszu do wspólnej obrony jednego z zaatakowanych państw członkowskich.

Stany Zjednoczone postawiły afgańskiemu rządowi talibów ultimatum. Żądały między innymi wydania liderów Al-Kaidy, m.in. Osamy bin Ladena. Talibowie odrzucili te żądania.

Afganistan. "Wy macie wszystkie zegarki, ale my mamy czas - kiedyś się znudzicie i stąd pojedziecie"

W niedzielę, 7 października 2001 roku amerykańskie i brytyjskie bombardowania związanych z Al-Kaidą i talibanem celów rozpoczęły inwazję na Afganistan, czyli operację "Enduring Freedom". Dała ona początek wieloletniej misji stabilizacyjnej i obecności w Afganistanie sił koalicji ISAF (Międzynarodowe Siły Wsparcia Bezpieczeństwa), w której skład weszło 40 krajów - w tym Polska.

W marcu 2002 roku do Afganistanu trafiło ok. 100 Polaków - inżynierów, logistyków i komandosów. Polish Task Force, bo tak nazywała się ta pierwsza grupa żołnierzy trafiła do Camp White Eagle w Bagram. Później polscy żołnierze zostali skierowani m.in. do Mazar-i-Szarif, a komandosi GROM brali udział w patrolach w dolinie Pandżeszeru, chronili kwaterę główną wojsk amerykańskich.

Na początku nasza misja w Afganistanie miała charakter pomocniczy, nawet żołnierze GROM, którzy tam pojechali chronili saperów, którzy rozminowywali obszary, a także zapewniali bezpieczeństwo lokalnej ludności - opisuje generał Roman Polko, były szef GROM. Warto jednak podkreślić, że mieliśmy problem ze zdefiniowaniem celu strategicznego i kryterium zwycięstwa. Talibowie cały czas mówili: wy macie wszystkie zegarki, ale my mamy czas - kiedyś się znudzicie i stąd pojedziecie. Tak niestety się stało - szkoda, bo nasi żołnierze z dużym poświęceniem, często oddając własne życie, ratowali lokalną ludność - dodaje Polko.

Choć początkowo obecność Polaków w Afganistanie była niewielka, w 2006 roku zapadła decyzja o zwiększeniu obecności w tym kraju. W kolejnym roku Polski Kontyngent Wojskowy powiększył się o ponad 1000 żołnierzy, utworzono m.in. liczącą 750 osób Polską Grupę Bojową, wykonującą misje m.in. w prowincjach Ghazni i Paktija.

Jechaliśmy tam w atmosferze przekonania, że jedziemy na wojnę przeciwko terrorystom, którzy mają złe zamiary wobec społeczności międzynarodowej, czego przykładem był m.in. Nowy Jork - wspomina generał Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych.

Wszyscy byli przygotowani na to, by taką walkę prowadzić. Często były to operacje bojowe przeciw partyzantom, ale nasza misja była misją humanitarną, pomagaliśmy ludności miejscowej. Często nie dostrzega się tego, jakiej pomocy udzieliliśmy ludziom w Iraku czy Afganistanie, tylko widzi się nas przez pryzmat operacji bojowych i strat jakie ponieśliśmy. Na tych dwóch wojnach skupialiśmy uwagę na pomocy humanitarnej. To była istota tych operacji - przekonuje Skrzypczak.

W 2008 roku Polacy przejęli pełną odpowiedzialność za prowincję Ghazni. W szczytowym momencie PKW Afganistan liczył jednorazowo ponad 2,5 tysiąca żołnierzy - był to największy w historii kontyngent polskiej armii, biorący udział w misjach stabilizacyjnych za granicami kraju.

W sumie przez wszystkie zmiany w Afganistanie przeszło od 45 do 60 tysięcy żołnierzy, rotowali się co 6 miesięcy - mówi generał Mieczysław Bieniek, dowódca Wielonarodowej Dywizji Sił Stabilizacyjnych w Iraku oraz - jako przedstawiciel NATO - doradca ministra obrony Afganistanu w Kabulu. Nasi żołnierze wykonywali nie tylko zadania patrolowe, likwidowali gniazda terrorystów i walczyli z ugrupowaniami Talibów i Al-Kaidy, ale przede wszystkim szkolili policję, straż graniczną i armię afgańską, która niestety ostatnio tak łatwo się poddała - opisuje Bieniek. Polacy pomagali w działaniu szpitali i szkół, w odbudowie infrastruktury przy użyciu środków międzynarodowych.

W Afganistanie zginęło 43 polskich żołnierzy i jeden pracownik cywilny polskiej armii.

W grudniu 2014 roku oficjalnie zakończona została misja koalicji ISAF - choć większość polskich żołnierzy została wtedy wycofana, nie oznaczało to końca ich obecności w Afganistanie. W ramach Resolute Support Mission dalej wspierali i szkolili oni afgańską armię - na początku było to 120 wojskowych, potem PKW był stopniowo zwiększany do 350 osób. W czerwcu 2021 roku, po pokojowym porozumieniu rządu USA z talibami rozpoczęto całkowite wycofywanie polskich żołnierzy z Afganistanu.

W sierpniu wrócili oni na lotnisko w Kabulu, by pomóc w ewakuacji Polaków i afgańskich współpracowników PKW po tym, jak talibowie w błyskawicznym tempie zajęli Afganistan i jego stolicę po wycofaniu się sił międzynarodowej koalicji.

Irak. "Wchodziliśmy w te obszary, w których regularne wojsko nie miałoby szans"

W marcu 2003 roku koalicja sił międzynarodowych z Brytyjczykami i Amerykanami na czele zaatakowała Irak. Trudno mówić o jednym powodzie tej interwencji, zdecydował o niej splot wielu czynników - od fali społecznego poparcia w USA dla działań na Bliskim Wschodzie, do podejrzeń związków irackiego rządu z Al-Kaidą oraz posiadania przez niego broni masowego rażenia (powody oficjalnie podawane przez administrację George'a W. Busha - ani związków, ani broni ostatecznie nie potwierdzono). Wielu analityków podkreśla, że jednym z realnych celów tej wojny było przejęcie przez Amerykanów zasobów naturalnych, w które bogaty jest Irak - ropy naftowej i gazu.

Polscy żołnierze byli obecni w Iraku w latach 2003-2011 - ich udział zaczął się już podczas samej inwazji sił koalicji, czyli operacji "Iraqi Freedom". Podobnie jak w przypadku Afganistanu początkowo były to stosunkowo niewielkie siły - ponad 180 osób, w tym komandosi GROM. Po zdobyciu Bagdadu, w ramach postępu misji stabilizacyjnej, ta obecność była zwiększana - do maksymalnie 2,5 tysiąca żołnierzy w latach 2003-2006.

Polacy stacjonowali w Babilonie, Al-Kadissija, Bagdadzie, Karbali i Wasit. W pierwszym momencie, kiedy weszliśmy do Iraku, położyliśmy nacisk na szkolenie irackiej armii i policji oraz oczywiście walkę z Al-Kaidą, a później ugrupowaniem al-Zarkawiego, które było początkiem tzw. Państwa Islamskiego - opisuje generał Mieczysław Bieniek, który służył w Iraku jako dowódca Wielonarodowej Dywizji Sił Stabilizacyjnych.

Irak był poważnym wyzwaniem bojowym również dla elitarnych polskich komandosów. GROM realizował misje specjalne z narażeniem życia na kierunku, który nie był wcześniej rozpoznany i z ograniczoną możliwością udzielenia pomocy medycznej - wspomina generał Roman Polko, weteran irackiego konfliktu.

Szukaliśmy terrorystów z talii kart (rozdawana żołnierzom służącym w Iraku talia kart do gry z podobiznami poszukiwanych członków irackiego rządu, współpracowników Saddama Husajna i niebezpiecznych terrorystów), braliśmy udział w działaniach zabezpieczających lokalną ludność terroryzowaną przez bandytów. Wchodziliśmy w te obszary, w których regularne wojsko nie miałoby szans, ponieważ ich obecność od razu byłaby zauważona, a trzeba było działać szybko, elastycznie i z chirurgiczną precyzją, by uderzać w terrorystów - mówi Polko. Według "The Sunday Times" polscy komandosi wyeliminowali ok. 30 celów ze wspomnianej talii kart, obejmującej najtrudniejszych do namierzenia ludzi związanych z irackim reżimem.

Stacjonujący w Iraku PKW objął kontrolę nad środkowo-południowym sektorem stabilizacyjnym. Misja, początkowo przebiegająca spokojnie, z czasem stanowiła coraz większe wyzwanie dla polskich żołnierzy, których patrole były coraz częściej atakowane, m.in. z użyciem min-pułapek. W kwietniu 2004 toku, kiedy rozpoczęło się powstanie Armii Mahdiego, polskie siły zostały odcięte m.in. w Karbali, gdzie toczyły się ciężkie walki o budynek ratusza (najbardziej charakterystyczna akcja z udziałem PKW w Iraku, znana z wielu publikacji prasowych i filmu kinowego). Podczas bitwy zginęło ponad 200 rebeliantów, po stronie Polaków nie było ofiar. Kiedy toczyły się walki w Karbali silnie ostrzeliwane były też bazy koalicji międzynarodowej, w tym polskie.

W lipcu 2008 roku rozpoczęło się wycofywanie polskich żołnierzy z Iraku. W ramach trwającej NATO Training Mission w kraju zostało 10-20 oficerów, zajmujących się szkoleniem Irakijczyków, którzy wrócili do Polski w 2011 roku.

Z punktu widzenia żołnierskiego to była duża ofiara, zdobycie nowych doświadczeń, dowodzenie dużymi związkami, współdziałanie z sojusznikami - podkreśla generał Bieniek. Z punktu widzenia bezpieczeństwa narodowego i naszego strategicznego interesu pokazaliśmy jednak, że nie jesteśmy konsumentem bezpieczeństwa zbiorowego, ale jesteśmy jego aktywnym uczestnikiem. Pokazaliśmy, że takie organizacje jak NATO, UE, ONZ czy inne organizacje bezpieczeństwa zbiorowego, to nie jest dla nas tylko kawałek papieru - zaznacza.

W Iraku zginęło 28 Polaków - 22 żołnierzy, 1 funkcjonariusz BOR, 2 dziennikarzy TVP i 3 pracowników firm wojskowych.