Sąd w słowackiej Żylinie postanowił dziś, że dwaj polscy kierowcy, którzy przed 10 dniami uczestniczyli w śmiertelnym wypadku w Dolnym Kubinie, trafią do aresztu. 26-letni Łukasz K. jechał czarnym mercedesem z przodu ścigającej się kolumny. Z kolei Adam S. siedział za kierownicą żółtego ferrari.

W ubiegłym tygodniu sąd w Dolnym Kubinie wypuścił 26-latka na wolność. Od tej decyzji odwołała się słowacka prokuratura.

Sąd wyższej instancji rozstrzygnął dziś też o areszcie dla trzeciego z Polaków - Adama S., który jechał żółtym ferrari i wyszedł na wolność za kaucją w wysokości 20 tysięcy euro. Wcześniej do aresztu trafił 42-letni Marcin L. - kierowca porsche, który bezpośrednio zderzył się ze skodą, w wyniku czego zginął jej 57-letni kierowca, a jego żona i syn zostali ranni.

Jak poinformowała rzeczniczka sądu Lenka Belava, polscy kierowcy stawili się w sądzie i zostali z sali sądowej doprowadzeni do aresztu.

Tragiczny wypadek na Słowacji

Do tragicznego wypadku doszło w niedzielę, 30 września w okolicy Dolnego Kubina, leżącego około 40 km od polskiej granicy. Trzej polscy kierowcy, jadąc z nadmierną prędkością, wyprzedzali na ciągłej linii inne auta.

Wówczas doszło do zderzenia z jadącym prawidłowo samochodem, którym kierował 57-letni Słowak. Mężczyzna zginął w drodze do szpitala. Jego żona doznała obrażeń i była operowana. W aucie podróżował także 21-letni syn pary.

Media podkreślają, że polscy kierowcy nie po raz pierwszy wykorzystują słowackie drogi do samochodowych wyścigów. W kraju ryzykują utratę prawa jazdy. U nas co najwyżej zapłacą mandat - powiedział PAP jeden z policjantów towarzyszących aresztantom.

(MN)