W Grecji rozpoczął się strajk generalny przeciwko programowi oszczędnościowemu rządu premiera Jeorjosa Papandreu. Podobny strajk dwa tygodnie temu przemienił się w zamieszki, podczas których zginęły trzy osoby.

Nie działa w Grecji komunikacja promowa, nie jeżdżą autobusy, pociągi i ateńskie metro. Zamknięte są banki, szkoły, a szpitale zajmują się tylko nagłymi przypadkami. W Atenach planowane są dwa marsze protestacyjne.

Nie wiadomo, czy i tym razem dojdzie do rozruchów, ponieważ zajścia z 5 maja, kiedy w podpalonym przez demonstrantów banku zginęły trzy osoby, w tym ciężarna kobieta, wstrząsnęły greckim społeczeństwem.

Niezadowolenie greckich pracowników wzbudziły zapowiedziane przez rząd głębokie oszczędności, w tym cięcia płac w sektorze publicznym i podniesienie podatków, które mają pomóc krajowi wydostać się z kryzysu finansów publicznych. Były to też warunki udzielenia Grecji przez UE i Międzynarodowy Fundusz Walutowy pożyczki w wysokości 110 mld euro w ciągu trzech lat.

Zdaniem greckich związków zawodowych oszczędności najbardziej uderzą w najmniej zarabiających.

Dzisiejszy strajk jest czwartym tego typu w tym roku, jednak w przeciwieństwie do poprzednich nie będzie nim objęty transport lotniczy. Zamkniętych jest tylko kilka regionalnych lotnisk, a linie lotnicze Olympic Air odwołały 30 lotów krajowych.