Pikiety przed wejściem głównym i zablokowane wózkami na zakupy parkingi - tak wyglądają dzisiaj belgijskjie supermarkety. Związkowcy protestują przeciwko planowanym zwolnieniom w tym sektorze. Co najmniej 2 tysiące osób straci pracę.

Wzburzenie wywołała zapowiedź masowych zwolnień. Związkowcy protestują także przeciw coraz bardziej wygórowanym żądaniom wobec pracowników. Właściciele chcą, aby supermarkety były otwarte również w niedzielę i aby pracownicy otrzymywali takie samo wynagrodzenie jak za zwykły dzień.

Obecnie belgijskie supermarkety są otwarte w niedzielę tylko kilka razy w roku, a pracownicy otrzymują wówczas 300 proc. normalnej pensji.

Związkowcom nie podoba się także plan zlikwidowania płatnego "kwadransa na kawę".Nasze kasjerki pracują bez przerwy od godziny 10 rano do 17 i byłoby nieludzką rzeczą, gdyby pozbawiać ich wolnego kwadransa – wyjaśnia korespondentce RMF FM Katarzynie Szymańskiej-Borginon jedna ze strajkujących kobiet.

Dzisiejszy strajk będzie kosztował właścicieli supermarketów około 14 milionów euro. Sobota to przecież... czas na zakupy.