Rozpoczęły się w Austrii wybory prezydenckie. Niemal pewne jest, że wygra je urzędujący socjaldemokratyczny prezydent 71-letni Heinz Fischer. Pierwszy lokal wyborczy, w Linzu, otworzono już o godz. 5 rano. W większości pozostałych lokali głosowanie rozpocznie się między godz. 7 a 8, a zakończy się o godz. 17. Wstępne wyniki wyborów oczekiwane są między godz. 19 a 19.30.

Sondaże wskazują na łatwe zwycięstwo Fischera, któremu brak rzeczywistego konkurenta. Współtworząca wraz z socjaldemokratami (SPOe) obecną koalicję rządową konserwatywna Austriacka Parta Ludowa (OeVP) nie wystawiła własnego kandydata.

Jedynymi kontrkandydatami obecnego szefa państwa są wystawiona przez prawicowo-populistyczną Wolnościową Partię Austrii (FPOe) 51-letnia Barbara Rosenkranz i startujący w imieniu marginalnej Partii Chrześcijan 62-letni Rudolf Gehring. Według sondaży, mogą oni liczyć odpowiednio na 13-16 proc. i nie więcej niż 5 proc. głosów.

W tej sytuacji, jak zauważa agencja APA, najbardziej interesującym aspektem wyborów jest to, czy Fischerowi uda się uzyskać rekordowe w powojennej historii Austrii poparcie. Dotychczasowy rekord należy do Rudolfa Kirschlaegera z SPOe, który w 1980 r. - także wobec braku konkurenta z OeVP - zdobył 79,87 proc. głosów. Według sondaży, obecnemu prezydentowi może się udać pokonać ten próg.

W wyborach z 2004 r., w wyniku których Fischer po raz pierwszy objął na sześć lat funkcję głowy państwa, udało mu się zdobyć nieco ponad 52 proc. głosów. Jego rywalką była jednak wówczas Benita Ferrero-Waldner z OeVP, która cieszyła się aż 47,6-proc. poparciem.

Do głosowania uprawnionych jest 6,36 mln obywateli Austrii w wieku od 16 lat. Oczekuje się, że frekwencja będzie jeszcze niższa niż w 2004 roku, gdy do urn udało się tylko 71,6 proc. uprawnionych - mniej niż w którychkolwiek innych powojennych wyborach prezydenckich.

W austriackim systemie konstytucyjnym rola prezydenta jest w znacznej mierze ceremonialna.