Około 50 osób poniosło śmierć, blisko 30 zaginęło, kilkadziesiąt jest rannych - poinformowało francuskie MSW. Zaginionych szukają ekipy ratowników z helikopterami. Najgroźniejsza od ponad dziesięciu lat wichura pozrywała linie elektryczne i pozostawiła pół miliona domów bez prądu.

W czasie wielkiego sztormu niektóre nadbrzeżne miejscowości zachodniej Francji zostały całkowicie zalane przez wody Atlantyku, bo falochrony okazały się za niskie. Według świadków przypominało to istne tsunami. Ludzie topili się we własnych domach, inni ratowali się, wchodząc na dachy.

Premier Francois Fillon nazwał przejście nawałnicy "Xynthia" katastrofą narodową. Zapowiedział natychmiastowe wzmocnienie falochronów. Według energetyków, reparacje linii elektrycznych potrwa kilka dni. Ciągle możliwe są też opóźnienia w kursowaniu samolotów i pociągów.