Na równe nogi postawieni zostali żołnierze w amerykańskich bazach w Europie. We wszystkich obowiązują alarmy i stany pogotowia. Jak donosi nasz specjalny wysłannik do Niemiec, w okolicach Frankfurtu wprowadzono alarm "Delta". Powtarzane są komunikaty, aby Amerykanie, jeśli nie muszą, nie opuszczali domów.

Przed wielką bramą wjazdową do jednostki, gdzie stacjonuje dowództwo Północnego Skrzydła Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych, widać czerwoną tablicę z napisem "Delta". To symbol ogłoszonego jeszcze w nocy alarmu. Pięciu, sześciu żołnierzy z automatycznymi karabinami M-16 na plecach podchodzi do każdego samochodu i dokładnie go sprawdza. Wśród żołnierzy jest jedna kobieta, ale to oczywiście wcale nie znaczy, że te kontrole są łagodniejsze. W bazie Ramstein pracują nie tylko Amerykanie. Są tam wszystkie nacje wchodzące w skład NATO. Wśród nich są również Polacy. W momencie, gdy wczoraj rozpoczął się atak terrorystyczny, wszyscy zostali zwolnieni do domów, jak większość nie-Amerykanów. Dzisiaj także nie pracowali, a dotarcie do samej bazy dla ludzi z zewnątrz graniczy z cudem. Jeszcze na szerokiej drodze dojazdowej stoją samochody żandarmerii, Bundeswehry, policji amerykańskiej. Obok reflektory, które z każdej najczarniejszej nocy uczynią prawdziwy dzień. Wszystko to filmowane przez kilkanaście kamer ekip telewizyjnych, które czekają na każdy krok i każdy ruch żołnierzy amerykańskich. Na parkingu dla gości ledwie kilka samochodów niemieckich. Od czasu do czasu ktoś wysiada i kładzie kwiaty pod wielką tablicą z napisem "US Air Force".

foto Archiwum RMF

19:00