Samochód opancerzony dla prezydenta Lecha Kaczyńskiego zawrócono z drogi do Brukseli. Jak dowiedział się RMF FM, pojazd był już przy granicy polsko-niemieckiej. Lech Kaczyński przybył w środę do Brukseli, by porozmawiać z sekretarzem generalnym NATO Jaapem de Hoop Schefferem.

Opancerzony samochód miał przewieźć prezydenta raptem 800 metrów - z brukselskiego lotniska do siedziby głównej NATO. W Kancelarii Prezydenta w ostatniej chwili zrozumiano absurd sytuacji i samochód został zawrócony. Prezydent ostatecznie przejechał tę drogę srebrną limuzyną pożyczoną od belgijskich dyplomatów. Załatwiono to w takim pośpiechu, że nie zdążono nawet umieścić na masce auta biało-czerwonych chorągiewek.

W Brukseli sama wizyta wywołała lekkie zdziwienie. Prezydent Kaczyński zdecydował się na nią niezgodnie z protokołem dyplomatycznym. Pojawił się w Brukseli, aby przez trzy kwadranse porozmawiać z sekretarzem generalnym NATO, który jest tylko urzędnikiem i w hierarchii protokolarnej sytuuje się na szczeblu wicepremiera. To tak, jakby przywódca kraju składał wizytę wicepremierowi innego państwa.