W Kastromie pod Moskwą kuchnia dla biednych stanęła kością w gardle miejscowym urzędnikom. Nie chcą zgodzić się na jej funkcjonowanie, chociaż wydawane w niej posiłki z własnej kieszeni opłaca kastromski przedsiębiorca. Tymczasem miejscowe władze na dożywianie biednych i bezdomnych nie wydają nawet kopiejki.

Stołówka Andrieja Fiedianina to jedyne miejsce w mieście, gdzie potrzebujący mogą dostać posiłek. Jednak zdaniem urzędników jej działalność jest nielegalna. Kiedy rozmawialiśmy o najmie pomieszczenia w celu zorganizowania stołówki dla biednych, urzędnicy nie mogli zrozumieć, że chcemy pomagać za darmo - mówi sponsor jadłodajni.

Biznesmen nie zamierza się jednak poddawać, bo czerpie dużą satysfakcję, gdy widzi wdzięcznych mu ludzi. Jemy i to najważniejsze. Gdyby nie pomoc tych ludzi, to nie wiem, czy w ogóle byłaby szansa na posiłek - mówi mężczyzna, który korzysta ze stołówki.