W Brukseli trwa nadzwyczajny szczyt Unii Europejskiej, podczas którego europejscy przywódcy mają jednym głosem potępić Rosję za jej działania w Gruzji. Temat sankcji zapewne pojawi się w dyskusjach, ale raczej jako groźba na przyszłość. Unia nic nam nie zrobi - twierdzą rosyjscy politycy.

Rosję uspokoiły zapewnienia niemieckich i włoskich polityków. Jak podało MSZ w Moskwie, szefowie dyplomacji Rosji i Niemiec podczas rozmowy telefonicznej zgodzili się, że należy zmniejszyć napięcie, które powstało w Europie po wybuchu konfliktu w Gruzji. Z kolei wicepremier Rosji Siergiej Iwanow po rozmowie z szefem włoskiego rządu Silvio Berlusconim stwierdził: Wprowadzenie sankcji, dążenie do ukarania Rosji za jakoby agresję na miłującą pokój Gruzję… To spotkanie pokazuje, że nie wszyscy tak myślą.

Uspokajające głosy z Zachodu pozwoliły Moskwie także stawiać kolejne warunki. Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew ogłosił nowe zasady polityki zagranicznej, czyli prawo do obrony swoich obywateli gdziekolwiek się znajdują. Jak wyjaśnił, Rosja chce mieć prawo do własnych stref wpływów poza swoimi granicami. Rosja, tak jak i inne kraje, ma uprzywilejowane interesy. To oczywiście regiony przygraniczne, ale nie tylko - zaznaczył Miedwiediew.

Warto zaznaczyć, że na Kremlu panuje przekonanie, że po wojnie w Gruzji Rosja stała się ponownie światowym mocarstwem.

W reakcji na rosyjską interwencję wojskową w Gruzji, Wielka Brytania wezwała do zawieszenia rozmów z Rosją na temat nowego porozumienia o partnerstwie.