Serial o 638 zamachach na Fidela Castro planowanych w ciągu ostatniego półwiecza przez CIA zagości na ekranach Kubańczyków. W niedzielę kubańska telewizja państwowa nada pierwszy z ośmiu odcinków serii "Ten, który powinien żyć". Historia została zrealizowana przez kubańskiego reżysera Rafaela Beniteza, częściowo oparta jest na dokumentach ujawnionych przez CIA. Gra w niej 243 aktorów i 800 statystów.

Wśród niezliczonych prób zabicia przywódcy rewolucji kubańskiej, podejmowanych w rzeczywistości lub tylko planowanych, były klasyczne zamachy bombowe, próby zastrzelenia Castro przez snajperów czy otrucia truciznami lub gazami toksycznymi, ale także na przykład pomysł z umieszczeniem w jego cygarze ładunku wybuchowego. Najbardziej "humanitarny" z tych planów polegał na wyczyszczeniu wojskowych butów Castro pastą, która spowodowałaby, że wypadłyby mu włosy z brody, co miało doprowadzić do ośmieszenia przywódcy i utraty przezeń autorytetu.

Pierwszy odcinek serialu opowiada o próbach zgładzenia Fidela Castro jeszcze w Meksyku, w czasie gdy w 1956 roku wraz z grupą przyjaciół przygotowywał się do wyprawy na Kubę na pokładzie słynnego jachtu "Granma". Tematem ostatniego odcinka jest natomiast próba zamachu na Castro w czasie 10. Szczytu Iberoamerykańskiego w 2000 roku. Ówczesny prezydent Kuby miał być zabity podczas oficjalnej uroczystości na Uniwersytecie Panamskim. Przywódca, opierając się na informacjach swych agentów, przedstawił szczegóły planu zamachu podczas posiedzenia szczytu. Sąd w Panamie skazał wówczas na więzienie niedoszłego zamachowca Luisa Posadę Carillesa. Następna prezydent Panamy - Mireya Moscoso - zastosowała jednak wobec niego akt łaski.

Sam Fidel Castro, który ma już 83 lata i przed trzema laty zrzekł się prezydentury ze względów zdrowotnych, mówi, że próby zamordowania go były wykrywane "na różnych etapach ich przygotowywania". Niektóre były bliskie sukcesu, ale przypadek sprawił, że się nie powiodły. Nie ulega przy tym wątpliwości - jak podkreślają zachodni biografowie Castro - że była to nie tylko zasługa skądinąd świetnie działającego kubańskiego wywiadu i kontrwywiadu. Castro najwyraźniej dopisywało szczęście. Tak było, na przykład z planem otrucia go za pomocą pastylki cyjanku. Zabójca miał wrzucić ją do ulubionego, czekoladowego koktajlu przywódcy w pewnej hawańskiej kawiarni, którą Castro często odwiedzał na początku lat 60. ubiegłego stulecia. W ostatnim momencie zamachowiec nie zdołał oderwać tabletki cyjanku od lodu, do którego przylgnęła w zamrażarce, gdzie ją ukrył - opowiadał później Castro francuskiemu dziennikarzowi w wywiadzie-rzece, który ukazał się pod tytułem "Sto godzin z Fidelem".