Nie miasto Adıyaman, ale Besni - to tam będą prowadzić akcję ratunkową strażacy z Polski, którzy dotarli dziś do Turcji. Taką informację przed południem przekazał dowódca grupy Grzegorz Borowiec. Besni znajduje się na terenie prowincji Adıyaman.

Besni liczy ponad 70 tysięcy mieszkańców. To oni poprosili o pomoc. "Jest tam blisko 30 zawalonych domów, szanse na odnalezienie kogoś są bardzo duże - powiedział dowódca HUSAR Poland bryg. Grzegorz Borowiec.

Besni znajduje się około 50 km na zachód od Adiyaman. 

Przed szóstą rano polskiego czasu Polacy zakończyli na lotnisku w Gaziantep wyładowywać na ciężarówki przywieziony sprzęt.

Lotnisko w Gaziantep, gdzie wylądowali Polacy nie było zniszczone. "Schronienie znalazło tam wiele osób, które uciekły ze swoich domów" - usłyszeliśmy od Grzegorza Borowca. Pytany o szczegóły akcji na miejscu stwierdził: mamy nadzieję na uratowanie żywych ludzi. Dla nas liczy się każda godzina". 

Polacy w Turcji

Około godz.00.30 samolot z członkami grupy poszukiwawczo-ratowniczej HUSAR Poland wylądował w Turcji. Na pokładzie było 76 strażaków PSP oraz osiem wyszkolonych psów. 

"Ponieważ przylecieliśmy samolotem jesteśmy w pełni zależni od strony tureckiej. Pakujemy sprzęt na samochody i za kilka minut ruszamy" - powiedział po godzinie 6 rano w rozmowie z dziennikarzem RMF FM dowódca grupy.  

Jesteśmy gotowi, by natychmiast przystąpić do działań - zaznaczył brygadier Grzegorz Borowiec. 

"Na razie nie mamy na razie żadnych precyzyjnych informacji jak będzie wyglądać ta współpraca na miejscu" - opowiadał.  

Inne ekipy ratownicze lądowały na lotnisku w Adanie, Polacy, którzy dotarli do Gaziantep, byli najbliżej epicentrum trzęsienia ziemi. 

Samolot do Turcji wystartował z opóźnieniem

W poniedziałek nad ranem południowo-wschodnią Turcję i północną Syrię nawiedziło trzęsienie ziemi o magnitudzie 7,8. Zginęło ponad pięć tysięcy osób. 

Wczoraj zdecydowano, że dotkniętej kataklizmem Turcji wyleci z Warszawy grupa poszukiwawczo-ratownicza HUSAR Poland . 

Na miejsce poleciało także pięciu ratowników medycznych. Zabrano 20 ton sprzętu. Polska grupa wzięła ze sobą sprzęt poszukiwawczy, sprzęt do rozbudowy obozowiska i do stabilizacji konstrukcji uszkodzonych budynków.

Strażacy początkowo mieli wyruszyć z Warszawy o godz. 18:00. Jednak wylot opóźnił się. Powodem był dłuższy niż planowano załadunek specjalistycznego sprzętu. 

Dreamliner ostatecznie wystartował o 21.40.

To jedna z najtrudniejszych akcji dla polskich strażaków

Przez kolejne dni polscy ratownicy w Turcji będą poszukiwać ludzi uwięzionych pod gruzami.

Dowódca grupy, brygadier Grzegorz Borowiec powiedział, że akcja polskich strażaków po trzęsieniu ziemi w Turcji będzie jedną z najtrudniejszych i potrwa około siedmiu dni. To maksimum w przypadku działań poszukiwawczo-ratowniczych - mówił Borowiec. Dodał, że minusowe temperatury będą utrudnieniem akcji ratunkowej.

Nie ułatwi naszej pracy to, że w nocy będzie bardzo zimno. Temperatura spada tam do minus 8 stopni - powiedział dowódca grupy poszukiwawczo-ratowniczej HUSAR Poland. Przeżywalność osób poszkodowanych, uwięzionych pod gruzami w takiej temperaturze będzie znacznie niższa niż w przypadku, gdybyśmy mieli do czynienia z takim samym trzęsieniem ziemi w dużo cieplejszych warunkach - dodał.