​W obecności stu tysięcy rodaków zgromadzonych w centrum stolicy Kolumbii Bogoty zaprzysiężony został nowy prezydent, 62-letni ekonomista Gustavo Petro, pierwszy w historii 50-milionowego kraju lewicowy polityk, który obejmuje to stanowisko.

Gustavo Petro ma w swym życiorysie epizod partyzancki, ale program, który zapewnił mu wysokie zwycięstwo w wyborach, to przede wszystkim obietnica podjęcia skutecznej walki z głodem i przemocą zbrojną w kraju, w którym - jak podkreślają latynoamerykańskie media w relacjach z uroczystości - często niedojada niemal połowa ludności. 

Konkretne obietnice zawarte w programie nowego prezydenta, to m.in. reforma systemu emerytalnego, zakaz podejmowania eksploatacji nowych pól naftowych i przechodzenie na odnawialne źródła energii. Tym projektem ma kierować jako nowy minister skarbu znany kolumbijski ekonomista Jose Antonio Ocampo. Będzie on miał w rządzie prezydenta Petro najtrudniejsze zadanie: przekonać inwestorów do udziału w urzeczywistnianiu tej zmiany kierunku rozwoju kolumbijskiej gospodarki.

Chociaż lewica nie uzyskała w 295-osobowym Kongresie większości, Petro zdołał zawrzeć koalicję z partiami centrowymi i niektórymi tradycyjnymi, m.in. z liberałami. Zdaniem wielu komentatorów, zdaje się to gwarantować mu poparcie dla jego reform i szanse rządzenia krajem mimo planowanego ostrego zwrotu politycznego w Kolumbii, tradycyjnego sojusznika politycznego Stanów Zjednoczonych.

Petro, który objął prezydenturę po konserwatywnym polityku, kontynuatorze niezmiennego kierunku rządów prawicy, Ivanie Duque, postawił sobie za cel definitywne zerwanie z liczącą 60 lat kolumbijską "tradycją" wewnętrznych konfliktów zbrojnych podtrzymywanych zarówno przez skrajne ugrupowania lewicowe, jak i armię oraz organizacje paramilitarne. W latach 1985-2018 kosztowały one kraj co najmniej 450 tys. istnień ludzkich.

W uroczystości zaprzysiężenia nowego prezydenta Kolumbii wzięli udział m.in. król Hiszpanii Filip VI i dziewięciu prezydentów krajów Ameryki Łacińskiej.