Niemiecka prasa donosi o kolejnych przypadkach szpiegowania pracowników w tamtejszych firmach i instytucjach. Kamery podglądały już sprzedawców w sieci LIDL, w niemieckim Telekomie podsłuchiwano rozmowy członków Rady Nadzorczej z dziennikarzami. Podobne podejrzenia padają w stosunku do Lufthansy. Na okładkach gazet znalazł się też totolotek w Bawarii.

Szef lotto w Bawarii potwierdza, że zatrudnił detektywów w firmie, ale działali oni zgodnie z prawem. Zdaniem prasy, trudno w to jednak uwierzyć, ponieważ firma, która otrzymała takie zlecenie podsłuchiwała rozmowy a nawet instalowała w komputerach wirusy, aby móc wydostać z nich interesujące dane.

Celem zainteresowania stali się pracownicy oddziałów lotto, którzy mogli współpracować z prywatnymi formami zajmującymi się grami losowymi.

Wszystko wskazuje na to, że niemieckie firmy broniąc tajemnic handlowych posuwają się do metod stosowanych przez Stasi. W niektórych zresztą przypadkach śledzeniem zajmowali się byli współpracownicy byłego wschodnioniemieckiego wywiadu. Tak było w przypadku Deutsche Telecom.