Niewiele brakowało, by Nicolas Sarkozy nigdy nie był Francuzem - ujawniają nadsekwańskie media. Jego dziadkowi odmówiono francuskiego obywatelstwa z powodu polityki antyimigracyjnej, która - jak ironizują liderzy opozycji - bardzo przypomina antyimigracyjne działania samego prezydenta Francji.

Dziadek Sarkozy'ego od strony matki - Aron Benedict Mallah - był Hiszpanem pochodzenia żydowskiego. Urodził się w Turcji, mieszkał w Grecji, a później studiował medycynę we Francji. W czasie pierwszej wojny światowej walczył w nadsekwanskiej armii jako ochotnik. Mimo to w latach dwudziestych wielokrotnie odmawiano mu przyznania francuskiego obywatelstwa, bo jego historia sprawiała wrażenie zbyt skomplikowanej. W dodatku nad Sekwaną było aż za dużo lekarzy. Dlatego francuskie obywatelstwo otrzymał dopiero po prawdziwej bitwie prawnej. Zdaniem liderów francuskiej opozycji ta historia dziwnie przypomina antyimigracyjna politykę, prowadzona teraz przez wnuka Arona Benedicta Mallaha.

Co więcej, babcia szefa państwa - choć była rodowitą Francuzka - też straciła francuskie obywatelstwo po ślubie z cudzoziemcem. I niewiele brakowało, by młoda para osiedliła się w Grecji. Być może Nicolas Sarkozy byłby teraz greckim przywódcą, pokornie błagającym Unię Europejską o pomoc finansowa dla bankrutującej ojczyzny - ironizują paryscy komentatorzy.

Przypomnijmy, że ojciec Nicolasa Sarkozy'ego jest z pochodzenia Wegrem.