Kanada jest wstrząśnięta sprawą brutalnego zabicia około stu psów husky. Podczas igrzysk olimpijskich w Vancouver zwierzęta służyły do przewożenia turystów na saniach. Potem psy zostały zastrzelone jeden po drugim przez pracownika firmy turystycznej. Ranne zwierzęta dobijał nożem. Według świadków, niektórym rannym czworonogom udało się wydostać ze wspólnego dołu, w którym miały być pogrzebane.

Jak informują lokalne media, masakra w stacji narciarskiej Whistler miała podłoże czysto ekonomiczne. Dwie firmy organizujące przejażdżki psimi zaprzęgami, Outdoor Adventures i Howling Dogs, wycofały się po igrzyskach z interesu z powodu słabnącego zainteresowania ze strony turystów i nie potrzebowały już zwierząt.

Sprawę ujawnił sam sprawca masakry, który domagał się od jednej z kas ubezpieczeniowych i otrzymał... odszkodowanie za poniesiony stres. To nie była zwykła egzekucja jedną kulą. On widział straszne sceny - przyznał adwokat pracownika Corey Steinberg w wypowiedzi dla radia CKNW z Vancouver.

Według tej radiostacji, firma Outdoor Adventures nie tylko nie zaprzeczyła faktom, ale nawet skorygowała w górę liczbę zabitych zwierząt - z 70 do 100.

Jak stanowi kanadyjskie prawo, osoba, która zabija lub rani zwierzęta, jest zagrożona karą do pięciu lat więzienia.