Sześć osób zginęło, a co najmniej szesnaście zostało rannych w strzelaninie na Uniwersytecie Północnego Illinois w miejscowości DeKalb, 104 kilometry na zachód od Chicago. Policja i władze uczelni potwierdziły, że wśród ofiar jest również zamachowiec.

Zabójca okazał się być absolwentem tej uczelni. Rok temu studiował tam socjologię. W czwartkowe popołudnie, ubrany cały na czarno, wszedł na salę, w której kończył się wykład. Mężczyzna stanął obok prowadzącego zajęcia, wyjął broń i zaczął strzelać prosto w siedzących na sali studentów.

Cały incydent trwał kilkadziesiąt sekund. Policja była na miejscu już po dwóch minutach od pierwszych strzałów, ale zamachowiec zdążył wcześniej popełnić samobójstwo. Na razie nie wiadomo nic o przyczynach tej tragedii, ani motywach sprawcy. Śledztwo prowadzi FBI.

W kwietniu ubiegłego roku na politechnice Virginia Tech w Blacksburgu koreański student zastrzelił 32 osoby. Był to najbardziej krwawy incydent tego typu w amerykańskiej historii.