Co najmniej 321 osób zginęło masakrze w Kongo. Do zbiorowego mordu doszło pod koniec 2009 roku, jednak dopiero teraz wypływają informacje na ten temat. Organizacja Human Rights Watch monitorująca łamanie praw człowieka opublikowała raport w tej sprawie.

Pracownica Human Rights Watch zajmująca się Afryką, Anneke Van Woudenberg nazwała tę rzeź "jedną z najgorszych, jakie kiedykolwiek popełniło ugrupowanie Armia Bożego Oporu (ang. Lord's Resistance Army) w swej krwawej, 23-letniej historii".

Do masakry miało dojść między 14 a 17 grudnia, w co najmniej 10 wioskach w północno-wschodnim Kongo. Większość ofiar to mężczyźni. Przywiązywano ich m.in. do drzew, cięto ich maczetami i siekierami. Wiele osób zostało też okaleczonych - odcinano im uszy i wargi, by zmusić do zachowania w tajemnicy tego, czego byli świadkami.

Część kobiet i dzieci uprowadzono, zmuszając ich do pieszej wędrówki niemal 100 kilometrów. Ci, którzy maszerowali zbyt wolno, byli zabijani po drodze. Ciała pomordowanych leżały na całej trasie z Makombo do Tapili w północnym Kongo.

Według BBC ostatnia masakra mogła pochłonąć więcej ofiar niż wynika to z danych Human Rights Watch. Liczba porwanych wtedy dzieci przekracza 80.

Uprowadzenia dzieci to częsta praktyka tego ugrupowania. Chłopcy są wcielani do oddziałów Armii Bożego Oporu, a dziewczynki wykorzystywane jako "seksualne niewolnice" - pisze BBC na swoich stronach internetowych.

Armia Bożego Oporu to jedna z najbardziej brutalnych grup rebelianckich w Afryce. W 2008 roku, gdy siły rządowe państw tego regionu zaatakowały ugrupowanie, rebelianci odpowiedzieli zamordowaniem co najmniej 865 osób.

Armia Bożego Oporu powstała w 1987 roku w Ugandzie. Jej przywódcy poszukiwani są przez Międzynarodowy Trybunał Karny, a USA uznają ugrupowanie za organizację terrorystyczną.

Przywódcy Armii Bożego Oporu głosili początkowo, że walczą o ustanowienie teokracji w Ugandzie. Z czasem ich bojówki zaczęły siać terror również w Sudanie, Republice Środkowej Afryki i Kongo.