Polski jacht „Pogoria” wraz z ponad 50-osobową załogą został zatrzymany w izraelskim porcie Hajfa. W nocy z środy na czwartek żaglowiec wychodząc z portu zderzył się z izraelską łodzią rybacką. W wypadku zostało rannych dwóch rybaków. Żaden z Polaków nie ucierpiał.

Wjechał w nas siedmiometrowy kuter rybacki, który w ogóle nie reagował na to, że myśmy się pojawili u wyjścia z portu. Uderzył w nas ten kuter. Dwóch rybaków, którzy na tym kutrze się znajdowali, odnieśli drobne obrażenia. Zostali wyłowieni przez pilota portowego. Kuter został odholowany do kei i tam zatonął - mówi Wojciech Zientarski, dyrektor warszawskiego liceum, który jest na pokładzie „Pogorii”. Jak dodaje, izraelska policja w raporcie sporządzonym po wypadku zapisała, że to kuter uderzył w żaglowiec. Rybacy oskarżyli jednak załogę jachtu o spowodowanie wypadku i dlatego statek został zatrzymany w porcie. Nauczyyciel zaznacza, że członkom załogi skończyły się przepustki i nie mogą zejść na ląd.

Zgodnie ze standardową procedurą jacht musiał zawrócić do portu. Pozostanie tam do czasu, jak ubezpieczyciel armatora nie przedstawi bonu, z którego pokryje koszty ewentualnego odszkodowania dla osób rannych w wypadku. W piątek powinny zakończyć się negocjacje w tej sprawie.

Jak powiedział RMF FM kierownik wydziału konsularnego polskiej ambasady w Tel-Awiwie, 38 licealistów – uczestników rejsu jest bezpiecznych. Kapitan jachtu jest w stałym kontakcie telefonicznym z dyrekcją liceum w Warszawie, za pośrednictwem którego przekazał informacje rodzicom uczniów, którzy przebywają na jachcie - powiedział Janusz Połowniak.

Prawdopodobnie załoga jachtu będzie mogła wrócić do kraju w poniedziałek.