Były dyrektor firmy deweloperskiej z południowej Irlandii Tony McCarthy zawarł nietypową transakcję z trzema Polakami. Umówił się z nimi, że - za odpowiednią opłatą - włamią się do jego domu. Chodziło o to, by mógł wystąpić z roszczeniem do firmy ubezpieczeniowej - donosi telewizja RTE.

21 marca tego roku McCarthy zatelefonował na policję twierdząc, iż skradziono mu jeepa wartości 57 tys. euro, biżuterię wycenioną na 101 tys. euro oraz dobra elektroniczne. Jednak policja nabrała podejrzeń wobec niego i ustaliła, że skontaktował się z trzema Polakami umawiając się z nimi, iż włamią się do jego domu, za co zapłacił im 2, 5 tys. euro.

McCarthy prowadził rentowną firmę, która w wyniku krachu na rynku budowlanym popadła w finansowe tarapaty i obecnie jest w likwidacji. Jego adwokat twierdzi, że był zdesperowany i sądził, że uratuje się dzięki odszkodowaniu, które spodziewał się otrzymać od towarzystwa ubezpieczeniowego.

Sąd w Cork w płd. Irlandii skazał go w poniedziałek na karę czterech lat pozbawienia wolności w zawieszeniu. Był oskarżony o świadome składanie fałszywego świadectwa w celu uzyskania korzyści majątkowej. Wzięto pod uwagę, że McCarthy nie był dotychczas karany, przyznał się do winy i ma na utrzymaniu dwoje dzieci, z których jedno jest niepełnosprawne.