Wiele szkód wyrządziły huraganowe wiatry, które w sobotę po południu uderzyły w północne wybrzeże Hiszpanii. Wiatr wyrywał drzewa z korzeniami i zrywał dachy z domów. W Kraju Basków prędkość wiatru dochodziła w porywach do 170 km/h. W Galicji 82-letnia kobieta zginęła, przygnieciona przewróconym przez wichurę murem.

Władze z wyprzedzeniem radziły mieszkańcom północnej Hiszpanii, by w sobotę nie wychodzili z domów. Dla całego północnego wybrzeża ogłoszono alarm. Synoptycy mówili wręcz o "meteorologicznej bombie". To nie jest weekend do spacerowania po lesie, oglądania fal czy reperowania dachów waszych domów - ostrzegał minister spraw wewnętrznych Alfredo Perez Rubalcaba.

W wielu miejscowościach w północno-zachodniej Hiszpanii nie ma prądu, ponieważ połamane przez wichurę drzewa pozrywały linie energetyczne. Doszło też do poważnych zakłóceń funkcjonowania komunikacji kolejowej.

Cyklon, w którym prędkość wiatru dochodziła do 190 km/h, przeszedł w nocy z piątku na sobotę nad Wyspami Kanaryjskimi, przewracając latarnie na zaparkowane samochody i powodując zakłócenia w komunikacji lotniczej.