Stany Zjednoczone zaprzeczają informacjom podawanym przez afgańskich Talibów, jakoby zabili oni od 20 do 25 amerykańskich komandosów. Grupa żołnierzy USA wylądowała przedwczoraj nocą na południu Afganistanu, niedaleko miasta Kandahar.

"Myślę, że Talibowie bardzo potrzebują jakichś dobrych wiadomości" – tak skomentował rewelacje Talibów generał Richard Myers, dowódca połączonych szefów sztabów. Dodał, że amerykańska operacja zakończyła się pełnym sukcesem. W rajdzie wzięli udział komandosi z amerykańskich sił specjalnych. Myers potwierdził, że dwóch żołnierzy służb pomocniczych zginęło, ale w wypadku śmigłowca w Pakistanie. Pięciu ich kolegów odniosło rany.

Tymczasem trzy osoby zostały ranne na granicy afgańsko-pakistańskiej w Chamanie, kiedy pakistańscy strażnicy po jednej, a Talibowie po drugiej stronie, zaczęli strzelać w powietrze, by powstrzymać około 600-osobową grupę Afgańczyków od przedarcia się do Pakistanu. Po otwarciu ognia uciekinierzy cofnęli się na terytorium Afganistanu. Jak relacjonują świadkowie, w Chamanie koczuje około 15 tysięcy uchodźców. Jeszcze przed rozpoczęciem amerykańskich bombardowań władze Pakistanu zamknęły granicę przed uciekinierami.

21:55