Francuska armia testowała skutki eksplozji bomb atomowych na własnych żołnierzach - to wstrząsające rewelacje dziennika „Le Parisien”. Gazeta publikuje tajny raport wojskowy w tej sprawie. Minister obrony zapewnia, że nic o tym dotąd nie wiedział.

Raport dotyczy tajnej operacji pod kryptonimem „Zielony Skoczek”, która została przeprowadzona w czasie ostatniej naziemnej próby francuskiej broni atomowej na Saharze w Algierii w 1961 roku. Sztab główny francuskich sil zbrojnych kazał zorganizować manewry piechoty w miejscu, gdzie zaledwie godzinę wcześniej przeprowadzono próbny wybuch jądrowy. Generałowie chcieli sprawdzić "fizjologiczne i psychologiczne" skutki promieniowania radioaktywnego.

Niektórzy żołnierze znajdowali się - bez żadnych zabezpieczeń - w odległości niespełna 270 metrów od miejsca eksplozji. Zakazano im nawet noszenia masek przeciwgazowych. Większość z nich już zmarła. Pozostali cierpią na choroby nowotworowe i inne ciężkie schorzenia. Także ich dzieci chorują na nowotwory.

Francuski minister obrony Herve Morin zapewnia, że nic nie wiedział o tym, że żołnierze wykorzystywani byli w roli „królików doświadczalnych” w badaniach nad bronią jądrowa. Obiecuje, że ci, którzy przeżyli, dostaną odszkodowania. Przewiduje to uchwalona w styczniu tego roku ustawa.