100 tysięcy dolarów nagrody obiecał lider czeczeńskiej mniejszości w Moskwie za pomoc w ujęciu sprawców wtorkowego zamachu. W wybuchu, do którego doszło w przejściu podziemnym pod Placem Puszkina, zginęło 8 osób.

Sprawcy wybuchu są nadal na wolności. Mieszkańcy Moskwy obawiają się kolejnych zamachów - tak jak przed rokiem. Powszechne jest przekonanie, że zamachowcami byli czeczeńscy bojownicy. Nie zgadza się z tym lider czeczeńskiej mniejszości w Moskwie, Malik Sajdułłajew, który uważa, że jego rodacy nie mają nic wspólnego z wtorkowym wybuchem. Oświadczył też, że ma dosyć obwiniania Czeczenów o wszelkie zło, dlatego jego ludzie sami rozpoczną śledztwo.

"Myślę, że zrobimy to szybciej niż uprawnione do tego organy. Chcę także ogłosić, iż osobie która udzieli nam informacji pozwalających na schwytanie sprawców zamachu, wypłacimy nagrodę w wysokości 100 tysięcy dolarów" - oświadczył Sajdułłajew. Zapowiedział on również, że skieruje do sądu sprawę przeciw Władimirowi Żyrinowskiemu, który we wtorek na miejscu wybuchu oskarżył naród czeczeński o "dokonanie kolejnej zbrodni".

Posłuchaj wypowiedzi Malika Sajdułłajewa:

Wczoraj rosyjska Federalna Służba Bezpieczeństwa oskarżyła brytyjską organizację humanitarną Halo Trust o szkolenie terrorystów czeczeńskich w podkładaniu bomb. Według FSB - Halo Trust, wspierany niegdyś przez księżnę Dianę, do Czeczenii zaproszony 3 lata temu przez prezydenta Asłana Maschadowa, działa nielegalnie na terytorium Rosji. Eksperci Halo Trust działają w dziewięciu krajach świata pomagając m. in. w rozbrajaniu min przeciwpiechotnych.

06:30