Kibice Manchesteru United i Chelsea Londyn w strugach deszczu na moskiewskim Placu Czerwonym trenują gardła przed dzisiejszym finałem Ligi Mistrzów. Na razie wprawiają się w barach, wyposażeni w ulotki, które otrzymali na granicy.

W broszurach znalazły się wskazówki, jak zachowywać się w rosyjskiej stolicy. „Nie dawaj pieniędzy milicjantowi, nawet jeśli bardzo o to prosi” albo „Nie przyjmuj narkotyków i nie pij alkoholu na Placu Czerwonym”. To nie czorty z rogami, ale normalni ludzie - mówi z optymizmem Igor Konowałow z moskiewskiego ratusza.

Brytyjska ambasada uruchomiła gorącą linię na wypadek "braku porozumienia" pomiędzy rosyjskimi stróżami prawa a brytyjskimi kibicami.

Milicja aresztowała też kilka osób sprzedających bilety po mocno spekulacyjnych cenach. "Koniki"

żądały 20 razy więcej niż oficjalna cena. Najtańsze kosztują cztery tysiące złotych.