W kwietniu działalność rozpocznie brytyjska agencja kosmiczna. Londyn liczy, że jej powołanie przyspieszy rozwój branży astronomicznej, a w ciągu następnych 20 lat powstanie 100 tys. miejsc pracy. Obecnie zatrudnia ona około 68 tys. osób.

Produkcja w brytyjskim przemyśle kosmicznym, nastawionym głównie na robotykę, telekomunikację oraz budowę niewielkich satelitów, sięga 6 mld funtów (niespełna 26 mld zł) rocznie. W perspektywie 20 lat, liczba ta może jednak wzrosnąć do 40 mld funtów - ocenił brytyjski minister nauki Paul Drayson.

To jest dokładnie ten rodzaj działalności, charakteryzujący się dużą wartością dodaną, który musimy wspierać, aby zrównoważyć naszą gospodarkę - powiedział sekretarz stanu ds. biznesu i innowacyjności Peter Mandelson. Jak podkreślił, branża astronautyczna rozwijała się dynamicznie nawet podczas recesji.

Budżet nowej instytucji z siedzibą w Swindon (południowo-zachodnia Anglia), który początkowo wyniesie 230 mln funtów (996 mln zł), będzie skromny w porównaniu z 19 mld dol. (około 55 mld zł), którymi co roku dysponuje amerykańska NASA. W przeciwieństwie do swojego amerykańskiego odpowiednika, brytyjska agencja kosmiczna nie będzie jednak pracowała nad załogowymi lotami w kosmos. W tym obszarze badań będzie jedynie wspierała Europejską Agencję Kosmiczną (ESA), która ma w dalekich planach załogową misję na Marsa.

Większość państw Europy swoje wydatki na badania kosmiczne kieruje do ESA. Tylko nieliczne państwa, jak Włochy, Hiszpania, Niemcy i Francja, mają oprócz tego własne agencje astronautyczne.