Wyemitowanie w białoruskiej telewizji materiału o zatrzymaniu na granicy z Polską czterech przedstawicieli białoruskiej opozycji jest prowokacją ze strony władz - oświadczył w poniedziałek lider partii Białoruski Front Narodowy (BNF) Wincuk Wiaczorka.

Białoruska telewizja państwowa poinformowała w niedzielę wieczorem o zatrzymaniu czterech opozycjonistów, którzy uczą się w Polsce - rzecznika "Młodego Frontu" Barysa Hareckiego, szefa grodzieńskiej filii tej organizacji Jauhena Skrabutana oraz dwóch członków BNF.

Jak podała telewizja, skonfiskowano im "dwa notebooki z elektronicznymi instrukcjami terrorystycznymi", m.in. "Podręcznikiem terrorysty", informacjami o dokonywaniu zamachów oraz książką "100 sposobów popełnienia samobójstwa".

Według internetowej gazety "Biełorusskije Nowosti", telewizja usiłowała sprzedać mieszkańcom jako nowość "frykas drugiej świeżości", bo Harecki co prawda został zatrzymany, ale w listopadzie ubiegłego roku. W niedzielę natomiast wyleciał do Strasburga na posiedzenie Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy.

To oczywista zemsta służb specjalnych i władz na partii BNF. Moim zdaniem jest to pierwsza reakcja władz na pozbawienie Białorusi uprzywilejowanych taryf celnych w handlu z Unią Europejską i sygnał, że okres ulgowy mamy za sobą - oświadczył Wiaczorka.

Także działacze "Młodego frontu" mówią o prowokacji. Ich zdaniem, celem wyemitowanej w telewizji informacji było zdyskredytowanie finansowanego przez rząd polski programu edukacyjnego im. Kalinowskiego dla wyrzucanych z uczelni działaczy opozycji, w którym zatrzymani uczestniczyli.

Obrońca praw człowieka Oleh Wołczek twierdzi, że w niedzielę pokazano w telewizji notebooki skonfiskowane jeszcze w listopadzie. Jestem przekonany, że żadnych książek o terroryzmie w momencie konfiskaty w notebookach nie było - zaznaczył.