Potężny cyklon Debbie z ulewnymi deszczami i podmuchami wiatru o prędkości 270 km na godzinę dotarł do północno-wschodnich wybrzeży Australii, w stanie Queensland. Blisko 40 tys. ludzi jest bez prądu. Ocenia się, że może to być najpotężniejszy cyklon w regionie w ostatnich latach.

Potężny cyklon Debbie z ulewnymi deszczami i podmuchami wiatru o prędkości 270 km na godzinę dotarł do północno-wschodnich wybrzeży Australii, w stanie Queensland. Blisko 40 tys. ludzi jest bez prądu. Ocenia się, że może to być najpotężniejszy cyklon w regionie w ostatnich latach.
Cyklon Debbie z wiatrem o prędkości dochodzącej do 250 km/h zaatakował Australię /DAN PELED /PAP/EPA

Żywioł uderzył na lądzie w okolice miejscowości Bowen i Airlie Beach. Wcześniej dotarł do popularnych wśród turystów wysp Whitsunday i Hamilton, u wybrzeży stanu Queensland. Ewakuowano stamtąd tysiące ludzi.

Australijski premier Malcolm Turnbull oświadczył, że "warunki się pogarszają" oraz zapowiedział, że po przejściu cyklonu akcje ratownicze w stanie będzie koordynować wojsko, które postawiono w stan gotowości. Wcześniej szef rządu wzywał mieszkańców wybrzeży, aby niezwłocznie opuścili swoje domy i szukali schronienia na wyżej położonych terenach.

Na Whitsunday oraz w miejscowości Mackay z powodu burzy ponad 38 tys. ludzi jest bez prądu. W niektórych miejscowościach wiatr zrywa dachy.

Cyklon coraz potężniejszy

Według prognoz meteorologów cyklon będzie wciąż nabierał siły, chociaż prędkość jego przemieszczania się spada.

Władze ostrzegły mieszkańców, że może to być najsilniejszy cyklon od 2011 roku, kiedy cyklon Yasi zniszczył domy, kurorty i plony na północy stanu Queensland. 

Premier stanu Queensland Annastacia Palaszczuk powiedziała, że zakres ewakuacji jest "prawdopodobnie największy w historii tego stanu". Ostrzegła mieszkańców aby naładowali baterie swoich telefonów komórkowych, bowiem należy liczyć się ze zniszczeniami sieci energetycznej i przerwami w dostawach prądu a nawet ze zniszczeniami budynków.

"To prawdziwy potwór"

Zapowiada się, że będzie to prawdziwy potwór - powiedziała Palaszczuk. Dodała, że zorganizowano tymczasowe schronienia dla osób, które nie mają gdzie się udać.

Niektórzy mieszkańcy zagrożonych rejonów odmówili jednak podporządkowania się poleceniu ewakuacji.

Kilkadziesiąt tysięcy ludzi ewakuowano z nisko położonych miejscowości Bowen, Ayr, Home Hill i Proserpine, ok. 100 kilometrów na południe od miasta Townsville, skąd wyruszają wycieczki na Wielką Rafę Koralową. Zamknięto ok. 100 szkół w regionie i lotnisko w Townsville. Nie działają niektóre porty i kopalnie węgla.

(łł)