O nie lada szczęściu może mówić 71-letni Francuz, który stoczył się w trzydziestometrową przepaść w Alpach. Gdy wędrował nocą gorską drogą, oślepiły go światła nadjeżdżającego samochodu. Stracił równowagę i spadł ze skarpy.

Nie pomogła barierka, oddzielająca jezdnię. Mimo że przepaść ma 30 metrów, alpinista wyszedł z upadku tylko z potłuczoną ręką i głową. Okazuje się jednak, że pomógł mu nie tylko szczęśliwy traf: Przez 14 lat grałem w rugby... wiem jak upadać, żeby sobie nic nie zrobić - powiedział później.