Kilkuset związkowców pikietuje od wczesnego poranka siedzibę Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW). Zarzucają zarządowi firmy nieudolność w obliczu kryzysu gospodarczego oraz łamanie praw pracowniczych i związkowych. Pikieta przebiega przy akompaniamencie huku petard i gwizdów. Zorganizowano ją pod hasłami Układy zbiorowe - tak, opcje walutowe – nie oraz Inwestycje tak - nowy biurowiec nie.

REKLAMA

Związkowcy podpalili przed siedzibą JSW opony, spalili też kukły symbolizujące prezesa i jego zastępcę ds. pracy, domagając się jego odwołania. Wewnątrz gmachu prowizorycznie zabili deskami wejścia do biur. Deski pobrudzili smarem.

Zarząd firmy, najbardziej wśród spółek węglowych dotkniętej skutkami kryzysu na rynku stali i koksu, przekonuje, że jego działania służą osiągnięciu takiej elastyczności działania firmy, by bez zwolnień pracowników mogła przetrwać trudny okres. Narusza to jednak - jak mówi prezes spółki, Jarosław Zagórowski - interesy grupy związkowych liderów.

Od początku roku w JSW trwa spór płacowy. Związki nie godzą się na całkowite zamrożenie płac, co jest jednym z elementów planu kryzysowego. Konflikt w spółce zaostrzył się, gdy zarząd ogłosił, że od maja pracodawcą górników będzie bezpośrednio JSW, a nie - jak dotąd - poszczególne tworzące ją kopalnie. Z tym wiąże się docelowo wypowiedzenie starych układów zbiorowych, by w ciągu roku wynegocjować jeden nowy układ.

Nie chcemy nic odbierać pracownikom, żadnych przywilejów. Dla nich nic się nie zmienia. Ale musimy działać, bo kryzys obnażył słabości naszej spółki, przede wszystkim brak elastyczności. Dążymy do tego, by wypracować jeden model uczciwego płacenia za pracę i zyskać elastyczność w reagowaniu sytuację rynkową - wyjaśnił prezes Zagórowski.

Takiej argumentacji nie przyjmują związkowcy. Ich zdaniem, propozycja zarządu może prowadzić do obniżki płac i deputatów węglowych. Jak mówią, naruszając regulacje pracownicze zarząd usiłuje zrzucić koszty kryzysu na barki górników, tuszując własne błędy. Jako przykłady podają straty spółki na opcjach walutowych oraz utratę rynków zbytu węgla.

Zarząd prawie całkowicie uzależnił się od grupy ArcelorMittal (koncernu hutniczego, głównego odbiorcy koksu i węgla koksowego w Polsce) i pozbył się atrakcyjnych rynków w Skandynawii i Europie Południowej. Nie jest w stanie sprzedać za dobrą cenę i tak już niskiej produkcji węgla koksowego. To świadczy o jego braku kompetencji i wyobraźni -ocenia szef "Solidarności" w JSW, Sławomir Kozłowski.

Dla zarządu takie stawianie sprawy to niezrozumienie kryzysowej sytuacji na rynku. JSW odczuwa kryzys najmocniej, bowiem produkuje przede wszystkim węgiel koksowy, służący do produkcji koksu dla hut. A te ograniczyły produkcję nawet o połowę i wyłączyły niektóre wielkie piece.

W pierwszym kwartale tego roku sprzedaż węgla z JSW spadła o 25 proc. w porównaniu z tym samym okresem roku ubiegłego, przychody spadły o 31 proc. Firma spodziewa się, że w tym roku produkcja może być mniejsza nawet o 3 mln ton, a przychody o ok. 2 mld zł. Ceny węgla koksowego spadły nawet o 40 proc.

Nie mamy czasu na zabawę w Wersal. Sytuacja na rynku zmienia się i trzeba się ratować. Musimy zadbać o miejsca pracy dla 23 tys. ludzi - przekonuje Zagórowski. Jak mówił, nowy układ zbiorowy ma motywować do efektywnej pracy i wyeliminować różne kosztotwórcze regulacje w kopalniach, a zmiana pracodawcy z kopalń na JSW podniesie elastyczność - pozwoli np. bez przeszkód przesuwać górników między kopalniami spółki.

Związkowcy uważają natomiast, że forsując zmiany wbrew woli strony społecznej, zarząd nie tylko lekceważy prawa pracownicze i związkowe, ale także pogarsza sytuację firmy, narażając ją na upadłość i zwolnienia pracowników.