Małopolska, Podkarpacie i Śląsk – to dla tych województw IMGW wydało najwyższy, trzeci stopień ostrzeżenia hydrologicznego. Oznacza to, że poziom wody w rzekach może wzrosnąć do stanów wysokich. Synoptycy ostrzegają też przed intensywnymi opadami deszczu w woj. świętokrzyskim i części woj. lubelskiego. W Faktach RMF FM i na RMF 24 sprawdziliśmy, czy zapowiadane przez synoptyków kilkudniowe ulewy spowodują powtórkę sprzed 4 lat i czy stan zabezpieczeń przeciwpowodziowych jest na tyle dobry, że nie musimy bać się wielkiej wody.

REKLAMA


W Małopolsce od czwartku będzie bardzo mocno padać. Prognozy mówią, że na Podhalu może spaść około 80 litrów deszczu na każdy metr kwadratowy, miejscami może to być ponad sto litrów. Należy spodziewać się podtopień. W Tatrach spadnie ponad pół metra śniegu. Opadom towarzyszyć będzie bardzo silny wiatr, w porywach osiągający ponad 100 km na godzinę, a niektóre prognozy mówią nawet o 140 km/h.

Jak ostrzega Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji największe wzrosty stanów wody spodziewane są w czwartek i w piątek. Sytuacja może skutkować podtopieniami, szczególnie w zlewniach górskich oraz silnie zurbanizowanych. Zgodnie z prognozami należy spodziewać się rozszerzenia obszaru opadów na województwa dolnośląskie, opolskie, mazowieckie, podlaskie - czytamy w komunikacie resortu.

Straż pożarna w stanie podwyższonej gotowości

W pięciu województwach straż pożarna została postawiona w stan podwyższonej gotowości. W związku z prognozowanymi ulewnymi deszczami na południu Polski 200 strażaków więcej przyszło w środę do pracy w województwach podkarpackim, lubelskim, małopolskim, świętokrzyskim i śląskim.

Utworzono odwód składający się z 500 ludzi. To strażacy z północnych i centralnych województw, a także kadeci 4 szkół pożarniczych. Mają do dyspozycji ponad 50 samochodów, łodzie, a także sprzęt przeciwpowodziowy - w tym pompy. Szefostwo straży przygotowało też szczegółowy plan dyslokacji tych oddziałów - już zapisano konkretnie, kto i dokąd ma jechać, jeśli rzeki wyleją. Strażacy zinwentaryzowali także zapasy worków, piasku i geowłókniny. Jak usłyszał reporter RMF FM, na odbiór większej ilości wody przygotowane są też zbiorniki retencyjne na południu Polski.

Woj. śląskie - wciąż nie ma części wałów

Na Śląsku od wtorku obowiązuje ostrzeżenie przeciwpowodziowe. I tak ma być co najmniej do piątku. Jak sprawdził reporter RMF FM Marcin Buczek, w zalanych 4 lata temu Czechowicach-Dziedzicach opóźnia się przebudowa wałów na Wiśle. Miały być gotowe w lipcu, teraz jest mowa o listopadzie. Z kolei na Iłownicy, która w Czechowicach-Dziedzicach wpada do Wisły, prace na wałach już się zakończyły. Zdaniem i mieszkańców i lokalnych władz nowe wały są jednak za niskie.

W Bieruniu zakończono część prac na Wiśle i Gostynce, ale przebudowa kolejnych odcinków wałów między innymi na rzece Mlecznej to dopiero faza projektów. Rusza natomiast budowa wałów w miejscowości Turze nad Odrą. Mają być gotowe za rok. Dopiero za 3 lata natomiast ma być gotowy największy w kraju zbiornik przeciwpowodziowy pod Raciborzem.

Około godziny 17 w środę prezydent Bielska-Białej ogłosił pogotowie przeciwpowodziowe na terenie miasta. Będzie ono obowiązywać do odwołania. Bielscy strażacy postawieni są w stan najwyższej gotowości. Skontrolowali już samochody i sprzęt przeciwpowodziowy na wypadek lokalnych podtopień. Patrolują też stan wałów.

Małopolska, Podkarpacie, Świętokrzyskie: Setki kilometrów wałów do poprawy

Podczas powodzi w 2010 r. najbardziej ucierpiała Małopolska, Podkarpacie i Świętokrzyskie. Nikt nie jest w stanie zagwarantować, że tym razem wały przeciwpowodziowe w tych województwach wytrzymają. Nadal setki kilometrów umocnień wymagają podwyższenia i wzmocnienia. Zmodernizowano tylko te fragmenty, które zostały najbardziej zniszczone 4 lata temu. Nowy jest 800-metrowy odcinek wału na Wiśle w okolicach Czernichowa. Przez stary przelała się woda i uszkodziła go w kilku miejscach.

Udało się też naprawić przerwany wał w Krakowie tuż za stopniem wodnym Dąbie. Szybko także odbudowano uszkodzony fragment w Słupcu oraz wysadzony przez saperów wał w Woli Rogowskiej. Nowy jest również wał w Koćmierzowie. To przez niego Wisła zalała Tarnobrzeg i Sandomierz. Pogłębiono tam także rzekę i wycięto drzewa ograniczające przepływ wody.

W 2010 roku rzeka Białka w Małopolsce porwała most w Nowej Białej na Podhalu i prawie wdarła się do tej miejscowości. Teraz starosta nowotarski ostrzegł wszystkie gminy przed ewentualnymi podtopieniami. Ich władze twierdzą, że są przygotowane na intensywne opady. Część mieszkańców twierdzi jednak, że nic nie wie o potencjalnym zagrożeniu.

Nie wiem o żadnej wodzie. Siedzę w domu, nigdzie nie chodzę. Trochę poprawili wały od ostatniej powodzi, zobaczymy jak teraz będzie. Jak duża woda przyjdzie to i tak nic to nie da. Ta rzeka jest górska, rwąca - usłyszał reporter RMF FM od mieszkańców Nowej Białej.

Zbiorniki retencyjne gotowe na powódź

Główne zbiorniki retencyjne w województwach śląskim i małopolskim są przygotowane na wielką wodę - usłyszała reporterka RMF FM Anna Kropaczek od ich administratorów. 68 mln metrów sześciennych to rezerwa zbiornika w Goczałkowicach. Jak mówi jego szef, rezerwa jest optymalna, większa niż wymagana o tej porze roku. Dodaje, że sytuacja jest monitorowana i prowadzone są niewielkie zrzuty wody, tak by poziom w zbiorniku znacząco się nie zmieniał.

Od wtorku trwają także zrzuty wody ze zbiorników: Czaniec, Tresna i Porąbka w województwie śląskim oraz Dobczyce i Rożnów w Małopolsce.

Jeśli chodzi o rzeki to w Śląskiem stan ostrzegawczy przekroczony jest tylko na rzece Pszczynka w Pszczynie. Do stanu alarmowego brakuje 35 cm.

"To bomba z opóźnionym zapłonem"

Na Lubelszczyźnie w 2010 roku najbardziej ucierpiała gmina Wilków. Pod wodą było 70 procent jej obszaru. Teraz wszystkie wały na Wiśle i Chodelce zostały zmodernizowane. I to w najnowszej technologii. Są znacznie mocniejsze. Wciąż jednak zdaniem wójta Grzegorza Teresińskiego nie zrobiono najważniejszego, czyli nie pogłębiono koryta. Dalej z ubolewaniem twierdzę, że miną kolejne cztery lata. I tak, jak mówiłem w roku 2001, 2010, to jest dalej bomba zegarowa, która nie daj Boże, ale kiedyś wybuchnie - uważa Teresiński.

W gminie Łaziska powyżej Wilkowa do modernizacji jest wciąż blisko 9 kilometrów wałów. Teraz zaczął się remont w Dębowej Kłodzie. Budowlańcy rozebrali około pół kilometra starego wału, czyli można powiedzieć, że w tym momencie po prostu go w tym miejscu nie ma. Nasz lubelski reporter Krzysztof Kot rozmawiał z mieszkańcami gmin Łaziska i Wilków, które ucierpiały podczas powodzi cztery lata tamu. Jak usłyszał, wszyscy z niepokojem patrzą tam w niebo. Łódkę już sobie kupiłem. Na następną wodę będzie czym spłynąć. Ludzie są przygotowani do ucieczki. Jakby teraz przyszła wielka woda, to szybciej uciekalibyśmy. Boimy się i tyle - mówią mieszkańcy.

Braciejowice już przygotowują się na powódź

Zapowiedź ulew i groźba powodzi spędza sen z powiek mieszkańcom Braciejowic koło Łazisk na Lubelszczyźnie. Niedawno rozpoczął się tam remont wałów przeciwpowodziowych. Na wale trwa wyścig z czasem. W tej chwili już nikt nie myśli o tym, żeby go przebudowywać, ale o tym, żeby go odbudować, chociażby do tego stanu jaki był przed rozpoczęciem prac. W pobliżu leżą już worki, spakowane folię i geowłóknina. One będą wyłożone od strony Wisły. To ma doraźnie zabezpieczyć Braciejowice.

/ Krzysztof Kot RMF FM / RMF FM
/ Krzysztof Kot RMF FM / RMF FM
/ Krzysztof Kot RMF FM / RMF FM
/ Krzysztof Kot RMF FM / RMF FM
/ Krzysztof Kot RMF FM / RMF FM

Większość napraw we Wrocławiu może zostać zniszczona

Do powodzi przygotowują się służby na Dolnym Śląsku. We Wrocławiu trwa remont nabrzeży Odry. Nieczynny jest też kanał powodziowy, który dotąd był pomocny w walce z wielką wodą. Prace są mocno opóźnione. W razie gdyby w mieście pojawiła się fala powodziowa większość napraw może zostać zniszczona. Urzędnicy jednak uspakajają i twierdzą, że we Wrocławiu jak na razie żadnego zagrożenia nie ma.

Podczas powodzi w 2010 roku zalana została część wrocławskiego Kozanowa. Mieszkańcy tego osiedla teraz mogą czuć się bezpieczniej. Powstał tam wał przeciwpowodziowy, którego dotąd nie było. Wał jest wykonany z gliny i materiałów, które nie przepuszczają wody. Ma ponad kilometr długości. Jego szczyt został wyłożony masą bitumiczną. Gdyby jednak fala powodziowa pojawiła się w mieście, to może być to pierwszy ważny sprawdzian dla tego zabezpieczenia.

"Potrzebujemy drugie tyle, by czuć się bezpiecznie"

171 milionów złotych wydano z kolei od 2010 roku na usuwanie skutków powodzi i modernizację zabezpieczeń w gminie Gąbin w okolicach Płocka (woj. mazowieckie). Aby mieszkańcy czuli się bezpiecznie, trzeba by wydać co najmniej drugie tyle - mówi burmistrz Gąbina Krzysztof Jadczak.

W 2010 roku Wisła przerwała wał w Świniarach i zalała Dolinę Iłowsko-Dobrzykowską, w której mieszka ok. 20 tysięcy ludzi. Woda wlała się za wały i aby wróciła do rzeki, której poziom opadł, trzeba było wysadzić wał poniżej uszkodzenia w Dobrzykowie.

Po tej wielkiej powodzi udało się odbudować zniszczone obwałowanie, a także wzmocnić cześć wałów. Przesłony przeciwfiltracyjne, czyli betonowe płyty zakopywane w osi wału na głębokość 12 metrów, umieszczono w 5 kilometrach wałów, na podobnym odcinku zastosowano siatkę przeciwko zwierzętom, które niszczą umocnienia - mówi burmistrz. Dodał jednak, że dolina ma długość ponad 40 kilometrów, a wały powyżej nie były wzmacniane, ani remontowane. Ich słaby punkt powoduje zagrożenie dla całej doliny, tego obawiamy się najbardziej - podkreśla Jadczak.

Problem z zaporą we Włocławku

Ten nadwiślański region ma jeszcze jeden problem - zaporę we Włocławku. Wisła przed tamą zwalnia, rzeka niesie bardzo dużo piachu i innego materiału - właśnie w okolicach Dobrzykowa ten materiał się odkłada. To sprawia, że rzeka staje się płytsza, a zatem zmniejsza się przepływ wody. Gdy przyjdzie fala powodziowa, będzie większym zagrożeniem dla okolicznych miejscowości. Dlatego bardzo ważne jest pogłębianie. Rocznie na te prace wydawane jest od 15 do 20 milionów złotych, a to wystarcza jedynie na usunięcie 1 miliona metrów sześciennych osadów nanoszonych przez w Wisłę na bieżąco. Burmistrz Jadczak zaznacza, że aby sytuacja na Wiśle była bezpieczna, trzeba wydobyć z rzeki 50 milionów metrów sześciennych osadów - a na to pieniędzy nie ma.