Prokuratura Rejonowa Wrocław Psie Pole prowadzi śledztwo w sprawie śmierci 29-letniego mężczyzny, który zmarł kilka godzin po policyjnej interwencji. We wtorek pełnomocnicy rodziny zmarłego mężczyzny złożą zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia zabójstwa przez interweniujących policjantów.

REKLAMA

Komunikat policji

Do zdarzenia doszło na początku sierpnia we Wrocławiu. Komunikat w tej sprawie policja wydała 28 sierpnia.

"W dniu 2 sierpnia 2021 roku wrocławscy policjanci interweniowali w jednym z prywatnych mieszkań, w związku ze zgłoszeniem, które wpłynęło na numer alarmowy 112. Zawierało ono prośbę o pomoc od ojca, który był zaniepokojony zachowaniem syna prawdopodobnie znajdującego się pod wpływem środków odurzających. Ponieważ zamknął się w mieszkaniu i nie chciał otworzyć drzwi, a jego bezpieczeństwo było zagrożone, bo był on mocno pobudzony, podjęto decyzję o wejściu siłowym" - czytamy w komunikacie.

"Po otworzeniu drzwi przez obecnych na miejscu strażaków, mężczyzna wymachiwał nożem w kierunku funkcjonariuszy i groził jego użyciem, w związku z czym został obezwładniony. Mając na uwadze stan psychofizyczny, w jakim znajdował się mężczyzna i fakt, że wcześniej chciał targnąć się na własne życie, przekazany został ratownikom medycznym obecnym na miejscu podczas interwencji. Po kilku godzinach policjanci otrzymali informację, że zabrany do szpitala mężczyzna zmarł" - napisano w policyjnym komunikacie.

Wstępne wyniki sekcji nie dały odpowiedzi na pytanie o przyczynę śmierci

Sprawę opisała dziś "Gazeta Wyborcza". Rzecznik prokuratury Okręgowej prok. Radosław Żarkowski powiedział PAP, że śledztwo w sprawie śmierci mężczyzny prowadzi Prokuratura Rejonowa Wrocław Psie Pole.

Wykonano sekcję zwłok i pobrano próbki do badań toksykologicznych i histopatologicznych. Oczekujemy na informację o pełnych wynikach sekcji, ponieważ wstępne wnioski nie dały odpowiedzi, jaka była przyczyna śmierci - powiedział prokurator.

Dodał, że mężczyzna trafił do szpitala z widocznymi obrażeniami. Nie były one jednak na tyle poważne, by mogły spowodować śmierć.

Śledztwo toczy się z paragrafu 155 Kodeksu karnego, czyli o nieumyślne spowodowanie śmierci. Jednak jak na razie toczy się w sprawie, a nie przeciwko komuś. Nikomu nie postawiono w tym postępowaniu zarzutów - wyjaśnił prokurator.

Funkcjonariusze nie zostali zawieszeni w obowiązkach

Pełnomocnik rodziny zmarłego mężczyzny radca prawny Wojciech Kasprzyk poinformował w poniedziałek na konferencji prasowej, że we wtorek złoży w prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia zabójstwa przez policjantów w trakcie tej interwencji.

We wtorek złożę zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa w myśl artykułu 148 paragraf 1 Kodeksu karnego oraz zawiadomienie o tym, że zeznania, które złożyli świadkowie, tudzież funkcjonariusze, nie korelują z materiałem dowodowym, który jest w aktach sprawy - powiedział Kasprzyk.

Jak ocenił, skandalem jest, "iż ci funkcjonariusze chodzą po ulicach i nadal biorą czynny udział w różnych interwencjach".

Proszę zwrócić uwagę, że tu podobnie jak w przypadku Bartka (zmarł po interwencji w Lubinie - PAP) ci funkcjonariusze również nie zostali zawieszeni w swoich obowiązkach, ani wydaleni. To jest również dla nas bardzo dziwne, ponieważ może dojść do mataczenia w tej sprawie - powiedział Kasprzyk.

"Coś się dzieje niepokojącego z polską policją"

Pełnomocnik rodziny zmarłego mężczyzny przypomniał, że w ciągu miesiąca mamy do czynienia z trzema podobnymi sprawami związanymi z interwencjami policji, po których umarli trzej mężczyźni.

30 lipca interweniowali na przystanku MPK we Wrocławiu wobec pijanego obywatela Ukrainy, który został przewieziony do izby wytrzeźwień, gdzie po kilku godzinach zmarł. Komendant miejski policji we Wrocławiu zawiesił czterech interweniujących policjantów, a wobec dwóch wszczął procedurę wydalenia ze służby. Jak podano, powodem było podejrzenie zastosowania przez nich środków przymusu bezpośredniego nieadekwatnie do sytuacji, a także naruszenie przepisów wewnętrznych obowiązujących na terenie działania Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu.

2 sierpnia doszło do interwencji w mieszkaniu na Wrocławiu, po której mężczyzna zmarł w szpitalu. Natomiast 6 sierpnia po interwencji policjantów na ulicy w Lubinie zmarł Bartosz S.

Kasprzyk poinformował, że powiadomiona zostanie Helsińska Fundacja Praw Człowieka oraz Krajowy Mechanizm Prewencji przy RPO, aby to postępowanie było objęte jego nadzorem.

Mec. Radosz Pawlikowski z fundacji Dolnośląskie Centrum Praw Człowieka podkreślił, że fundacja składa już trzecie zawiadomienie odnośnie trzeciego zgonu młodego mężczyzny na terenie Dolnego Śląska po interwencji policji.

Doszło do nich w ciągu siedmiu dni. Coś się dzieje niepokojącego z polską policją, a przynajmniej z dolnośląską policją, jeżeli tych zdarzeń jest tak dużo. Z mojej wiedzy wynika, że ich wcześniej aż tyle nie było. Pytanie, które powinniśmy zadać komendantowi głównemu policji i komendantowi wojewódzkiemu: panowie, czy wy coś z tym robicie? Czy prowadzicie badania, z czego się to bierze, jaki jest mechanizm interwencji, skoro już przy trzeciej interwencji dochodzi do zgonu - mówił adwokat.

Pawlikowski podkreślił, że to powinna wyjaśnić policja we własnym zakresie niezależnie od postępowań prowadzonych przez prokuraturę.

"Nie możemy przesądzać z góry winy funkcjonariuszy"

W poniedziałek na konferencji prasowej szef resortu spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Kamiński został zapytany o interwencje policji, podczas których zmarł 29-latek we Wrocławiu, a trzy dni wcześniej 25-letni obywatel Ukrainy i 34-letni Bartosz S. w Lubinie. Wszystkie te sprawy są bardzo wnikliwie badane - zaznaczył Mariusz Kamiński.

Nie chcę wydawać przedwczesnych sądów. Jeżeli doszłoby do jakiegokolwiek łamania prawa przez funkcjonariuszy, to wszystkie konsekwencje będą wyciągnięte, ale bardzo proszę o cierpliwość. Nie możemy przesądzać z góry winy funkcjonariuszy - podkreślił szef MSWiA.

Nie będzie ochrony dla tych, którzy łamią prawo, natomiast musimy czekać na wyniki ustaleń prokuratury, na postępowanie wewnętrzne, które są w sposób rzetelny prowadzone - dodał Kamiński.