Robert Z., który w 2000 roku ukradł obraz "Plaża w Pourville" Claude'a Moneta, ma trafić do więzienia na trzy lata. Ponadto ma zapłacić 28 tys. zł za naprawę płótna. Taki wyrok wydał sąd w Poznaniu. Za kradzież mienia o dużej wartości i szczególnym znaczeniu dla kultury 41-letniemu pracownikowi budowlanemu z Olkusza groziło 10 lat więzienia. Prokurator zażądał jednak 4 lat, a adwokat prosił o dwa.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Powody niskiego wyroku są dwa. Po pierwsze surowo każe się przestępców, którzy policja łapie szybko. Od kradzieży obrazu minęło 10 lat. Po drugie surowo każe się przestępców popełniających czyn z niskich pobudek. Budowlaniec z Olkusza ukradł nie dla pieniędzy, ale z miłości do impresjonizmu, więc nie ma mowy o niskiej pobudce. Sędzia miał jednak pewną wątpliwość. Jak to naprawdę jest z tą motywacją oskarżonego, skoro chciał obcować z wielką sztuką, a z jego wyjaśnień wynika, że obraz ukrył w mieszkaniu rodziców, nie korzystał z możliwości oglądania tego obrazu - zastanawiał się sędzia.

Oskarżony przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Wyraził skruchę za popełniony czyn. Żadne słowa nie są w stanie wyrazić, jak bardzo żałuję tego, co zrobiłem. Jest mi ogromnie wstyd. To, co się stało 10 lat temu, nigdy nie powinno do tego dojść. Wtedy nie potrafiłem w inny sposób pokierować swoim życiem. Pokornie proszę wysoki sąd o szansę na uczciwe życie - powiedział przed sądem Robert Z.

Obraz skradziono w 2000 roku z Muzeum Narodowego w Poznaniu. Policja odnalazła go dopiero po 10 latach.

W odczytanych przez sąd wyjaśnieniach Robert Z. powiedział, iż na "szalony pomysł" kradzieży wpadł w 1999 roku, kiedy odwiedził poznańskie muzeum. Wcześniej zainteresował się impresjonistami podczas pobytu w Paryżu, gdzie oglądał ich obrazy w muzeach. Wyjaśnił, że ukradł obraz dla siebie, by samemu się nim cieszyć. Zaprzeczył, aby działał na czyjeś zlecenie. Obraz ukrywał przez tyle lat, ponieważ wystraszył się ogromnego rozgłosu po kradzieży i konsekwencji swego czynu.

We wrześniu 2000 roku Robert Z. legalnie szkicował kopię jednego z obrazów w Muzeum Narodowym w Poznaniu. Wtedy, kiedy miał ku temu okazję, systematycznie wycinał obraz Moneta z ramy, aż w końcu wyniósł go z budynku. Na miejsce skradzionego dzieła zawiesił kopię.

Skradziony obraz trafił do domu rodziców oskarżonego, którzy nie wiedzieli nic o kradzieży. Był przechowywany w szafie, a sposób jego przechowywania - według biegłych - nie wpłynął na jego stan.

Robert Z. wpadł po tym, gdy jego odciski palców trafiły do rejestru policyjnego w związku z innym przestępstwem.

Skazany nie wyjdzie z aresztu, w którym przebywa od stycznia. Wyrok jest nieprawomocny.