Mężczyźni o złamanych sercach znaleźli nowy sposób karania byłych partnerek. Internet zalewają roznegliżowane fotografie, które nigdy nie miały wydostać się poza drzwi sypialni – alarmuje Newsweek.pl. Są opisane imieniem, nazwiskiem i adresem byłej ukochanej.

REKLAMA

Na specjalnych portalach widniały i widnieją setki pornograficznych zdjęć byłych żon i kochanek, które z zemsty umieścili w sieci byli partnerzy. Na każdym z nich dziennie pojawia się po kilkaset nowych zdjęć. Zjawisko określane jest w Stanach jako "pornozemsta", czyli "revenge porn".

Do tej pory skontaktowało się ze mną ponad tysiąc kobiet skrzywdzonych w ten sposób. A pamiętajmy, że wiele osób wstydzi się przyznać, że coś takiego się stało - mówi Newsweek.pl dr Holly Jacobs, psycholog, która sama jest ofiarą zemsty byłego partnera.

Ofiary boją się publicznego napiętnowania. Co więcej, często liczą, że sprawa sama się rozwiąże, a prześladowca się znudzi. Kiedy już się przełamią, wspominają tylko rodzinie albo przyjaciołom.

Zjawisko rośnie w siłę. Oprócz specjalnych portali, gdzie można umieścić nagie zdjęcia byłej partnerki, w jednej chwili zamieniając ją w gwiazdkę porno, działają też serwisy hostingowe, gdzie fotografie byłych są powielane, i przerabiane tak by wyglądały na najostrzejsze porno. To samo - choć na mniejszą skalę - dzieje się w polskiej sieci. Na jednym z for dyskusyjnych erotyczne zdjęcie nastolatki podpisane "Oceńcie moją byłą sukę". Pod fotografią komentarz: Sam miałem przygody z podobną.

Administratorzy witryn, na których umieszczają zdjęcia byłych dziewczyn nie czują się winni. Twierdzą, że kompromitujących zdjęć można było nie robić, że kobiety są same sobie winne.

Co zatem powinny robić kobiety, które gwiazdami porno stają się mimo woli? Dr Wojciech Wiewiórowski, Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych przestrzega, że skutecznej metody nie ma.Wiem, że zabrzmię trochę jak z ambony, ale musimy zastanowić się dwa razy, kiedy robimy takie zdjęcia, czy kręcimy tego typu filmy. Czy na pewno chcemy, żeby zostały nagrane? Przecież to zawsze niesie ze sobą niebezpieczeństwo późniejszego rozpropagowania. A kiedy takie dane wyciekną do sieci, możemy dochodzić swoich praw, ale ich całkowite usunięcie to walka z wiatrakami - mówi.

Newsweek.pl

(mpw)