Policja zatrzymała 24-letniego sprawcę napadu na Macieja D., którego nazwisko znalazło się na liście opublikowanej na neonazistowskiej stronie internetowej „Krew i Honor”. Wcześniej w ręce policji wpadli twórcy witryny internetowej.

REKLAMA

- To była długa sprawa, typowaliśmy wiele osób. Wczoraj doszło do zatrzymania. Potwierdzaliśmy przez całą dobę wszystkie zebrane informacje - powiedział w rozmowie z RMF FM Paweł Biedziak z warszawskiej policji.

Maciej D. został pchnięty nożem w plecy w Warszawie w połowie maja. Wtedy głośno zrobiło się o stronie internetowej redwatch, na której publikowano faszystowskie treści, a także adresy i wizerunki osób określanych jako „wrogowie rasy”.

W związku z działaniem witryny aresztowano już 3 osoby, które usłyszały zarzuty propagowania faszyzmu, nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych oraz udziału w zorganizowanej grupie przestępczej. Polska policja starała się o zablokowanie strony – o pomoc zwróciła się do FBI. Po zamknięciu witryny jej twórcy zmienili serwer i wznowili działalność.

Polityczny spektakl na konferencji prasowej policji i MSWiA

Polityczny spektakl w wykonaniu policji i MSWiA – tak można określić konferencję prasową, którą poświęcono zatrzymaniu nożownika. Na konferencji pokazano filmy. Nie były to jednak zdjęcia operacyjne, lecz fragmenty wystąpień posłów opozycji, którzy odważyli się krytykować działalność Ludwika Dorna, zarzucając mu tolerowanie skrajnie prawicowej przemocy.

Po tym pokazie nastąpił długi monolog ministra spraw wewnętrznych. Ludwik Dorn stwierdził, że całe zdarzenie było chuligańskim wybrykiem bez jakichkolwiek podtekstów politycznych. Zwracam się o to, by nie szukać, jeśli chodzi o ugrupowania ekstremistyczne – lewicowe czy prawicowe, świętych i ideałów po jakiejkolwiek stronie. To nie są ludzie święci - zaznaczył Dorn.

Motywem pchnięcia nożem 30-letniego Macieja D. była zemsta za wcześniejsze pobicie. Według policji i ministra, nie miało to żadnego związku ze stronami internetowymi organizacji faszystowskich i zamieszczonymi na nich nazwiskami politycznych przeciwników. Jak podała policja, Marek B. natknął się na swoją ofiarę przypadkowo – Macieja D. spotkał w sklepie spożywczym.