Od trzech tygodni w łódzkim szpitalu MSWiA strajkują lekarze. Dyrektor dostał polecenie od szefa departamentu zdrowia w ministerstwie, by dyscyplinarnie zwolnić z pracy 80 ze 120 protestujących lekarzy. Ale mimo ministerialnego nakazu zwolnień nie będzie.

REKLAMA

Przed szpitalem trwa manifestacja około 200 lekarzy z całej Łodzi popierających tych, którzy mają zostać zwolnieni. Przyszli w jednym celu: Pokazać nasz protest przeciwko takim sposobom rozwiązywania konfliktów. Na miejscu jest też Konstanty Radziwiłł, szef Ogólnopolskiej Izby Lekarskiej. Do protestujących dołączą lekarze i pielęgniarki z Tomaszowa. Jutro w pikiecie będą brać udział lekarze ze Śląska.

Dyrektor tej łódzkiej placówki Wojciech Szrajber powtórzył, że zwolnień nie podpisze. Na prośbę lekarzy sam też zrezygnował z planów podania się do dymisji. Ja takiej decyzji nie podejmę i nikogo z tego szpitala nie zwolnię. Wczoraj długo jeszcze rozmawiałem z lekarzami i oni mnie prosili, żebym sam nie składał dymisji, żebym poczekał na ruchy organów założycielskiego - powiedział reporterowi RMF dyrektor łódzkiego szpitala Wojciech Szrajber. Dodał, że zwolnienie w trybie dyscyplinarnym takiej liczby lekarzy mogłaby zagrażać zdrowiu i życiu chorych. Teraz sam ma podjąć decyzję, czy zrezygnować ze stanowiska.

Lekarze, którzy spędzili noc w szpitalu są bardzo zmęczeni. Mówią, że takiego dyżuru jeszcze nie mieli. Niektórzy wcześniej niż zwykle przyszli do pracy, aby zająć się pacjentami ponieważ później znowu mają spotkać się przed gabinetem dyrektora i rozpocząć strajk. Kilka godzin, które minęły do nocnej narady nie zmniejszyły ich zawziętości i determinacji. Takiej solidarności między nami nie było od dawna – powtarzają cały czas. Są przygotowani na to co dziś może ich spotkać. Jak mówią nie mają nic do stracenia. Gdyby ustąpili i poddali się w takim momencie, wypowiedzenia i tak czekałaby na nich lada dzień.

Zdaniem Krzysztofa Bukiela, szefa Ogólnopolskiego Związku Lekarzy, to nic innego jak próba zastraszenia strajkującej służby zdrowia. Działania pana ministra noszą znamiona lokautu – zamknięcia zakładu pracy i wyrzucenia wszystkich strajkujących. Lokautu w Polsce nie wolno przeprowadzać. Sądzę, że pan minister dopuścił się działań nieprawnych i wszyscy pracownicy wygrają sprawę przed sądem pracy - stwierdził szef związkowców. Dodał, że strajk w Łodzi jest jak najbardziej legalny.

MSWiA nie wie co dzieje się w Łodzi

Resort spraw wewnętrznych ma zupełnie inny obraz tego co dzieje się w Łodzi. Reporter RMF rozmawiał z rzecznikiem, Tomaszem Skłodowskim, który twierdzi, że dyrektor placówki nie otrzymał żadnego polecenia zwalniania protestujących lekarzy. Co więcej od strajku miało ponoć odstąpić 6 związków zawodowych, ponieważ są przesłanki że akcja jest nielegalna. Protest prowadzi – według MSWiA – tylko jeden związek. Na tym nie koniec. Skłodowski twierdzi, że sam dyrektor rozważa zwolnienie strajkujących, a do tego złożył w prokuraturze zawiadomienie o nielegalnej akcji lekarzy. Musi on jakoś rozwiązać problem – powiedział rzecznik – bo szpital codziennie przynosi kilkadziesiąt tysięcy złotych strat. Zdaniem Skłodowskiego nie ma też żadnej wojny między resortem i szpitalem. MSWiA wykonuje po prostu swoje obowiązki jako organ założycielski placówki.

Tymczasem dyrektor szpitala Wojciech Szrajber w rozmowie telefonicznej powiedział reporterom RMF, że nakaz zwolnienia pracowników dostał telefonicznie od Haliny Rajskiej szefowej departamentu zdrowia MSWiA. Jak mówi poprosił o potwierdzenie tego na piśmie - do godziny 9 dzisiaj rano takiej informacji nie dostał.