Pełne ręce roboty mają ratownicy Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, którzy patrolują Odrę w Szczecinie. Jak mówią naszej reporterce Anecie Łuczkowskiej, przepłynięcie rzeki wpław stało się przedmiotem zakładów. Stawką jest kilkaset złotych, ale też zdrowie i życie uczestników zakładu.

REKLAMA

Odrą pływają barki i statki, dlatego przebywanie w niej jest zabronione. Przepływanie rzeki porównałbym do próby przebiegnięcia przez autostradę. Może się udać, gdy nie ma samochodów, ale to sport ekstremalny - mówi Apoloniusz Kurylczyk, szef szczecińskiego WOPR-u.

Tymczasem od czerwca ratownicy dostają wezwania do osób, które na wysokości szczecińskich bulwarów wchodzą do wody. Pierwszy raz interweniowaliśmy w czerwcu, od tego czasu zjawisko się nasiliło. To nie wygląda jakby ktoś chciał się po prostu schłodzić. Z naszych informacji wynika, że chodzi o zakłady, komu uda się dopłynąć na drugi brzeg - dodaje Kurylczyk.

Choć WOPR-owcy ze swojej bazy - położonej na rzece Wyspie Grodzkiej - do bulwarów docierają w kilka minut, jeszcze nikogo nie udało się im schwytać. Zazwyczaj jak dopływamy, widzimy osobę wychodzącą po drabince na nabrzeże. Potem wszyscy uciekają - mówi WOPR-owiec.

Szczecińscy policjanci interweniowali raz, śmiałek także im uciekł. Przez ostatnie dni sygnałów o wchodzących do wody nie było, bo nie dopisała pogoda. Teraz będziemy się bacznie przyglądać, temu co dzieje się nad brzegiem Odry - deklaruje Mirosława Rudzińska z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie.

Za pływanie w miejscu objętym zakazem grozi 500 złotych mandatu.

APA