Największej w Polsce kolejowej spółce pasażerskiej PKP Przewozy Regionalne grozi bankructwo - uprzedza "Dziennik". Firma zatrudniająca niemal 17 tys. osób jest w potrzasku, z którego może wyjść tylko w jeden sposób - likwidując aż połowę swoich połączeń.

REKLAMA

Obowiązek dotowania pociągów regionalnych rząd przerzucił w 2004 r. na barki samorządów wojewódzkich. Te od samego początku nie chciały jednak dawać PKP PR takich pieniędzy, jakich te żądały. W efekcie spółka zaczęła się zadłużać.

Resort finansów nie chce słyszeć o oddłużeniu spółki. Tymczasem bez zgody "rządowego kasjera" spółce grozi bankructwo. Już dziś przynosi gigantyczne straty (w zeszłym roku ponad 650 mln zł), nie spłaca na bieżąco swoich zobowiązań.

Musi przestać to robić - według wcześniej przyjętej ugody restrukturyzacyjnej - do końca 2007 r. By ją było na to stać, powinna wycofać połowę pociągów. Dzięki temu zmniejszy swój deficyt, ale narazi się na kłopoty w przyszłości, bo brak restrukturyzacji oznacza jeszcze większe kłopoty.

Koleje nie mają więc wyboru. Jeśli państwo nie znajdzie dla nich pieniędzy, połowa pociągów osobowych i pośpiesznych i tak zniknie z rozkładów.