Pilot Marek Miłosz został uniewinniony w sprawie wypadku śmigłowca z ówczesnym premierem Leszkiem Millerem na pokładzie. Maszyna lądowała awaryjnie w 2003 roku. Sąd uznał, że to, co się wówczas wydarzyło, było wypadkiem i nie było winy pilota w tym, że nie uruchomił ręcznej aparatury oblodzeniowej.
Miłosz został oskarżony o nieumyślne spowodowanie wypadku oraz o umyślne sprowadzenie niebezpieczeństwa katastrofy. Nie włączył bowiem ręcznego trybu instalacji przeciwoblodzeniowej, choć na trasie śmigłowca występowała temperatura poniżej 5 stopni Celsjusza. W takich warunkach instrukcja zaleca przejście z trybu automatycznego na ręczny. Prokuratura chciała dla pilota kary roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata i 4,5 tys. zł grzywny. Uznała bowiem, że Miłosz podjął ryzyko i godził się z możliwymi następstwami lotu z instalacją przeciwoblodzeniową niewłączoną w trybie ręcznym. Pilot miał też zignorować komunikat meteorologiczny o temperaturze rzędu 1-2 stopni na lotnisku, który powinien był go skłonić do włączenia instalacji w tryb ręczny.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio