Pierwsze klasy w gimnazjach znikną najwcześniej w 2017 roku. Tak przynajmniej przewiduje plan edukacyjny Prawa i Sprawiedliwości. "Nie chodzi o likwidację gimnazjów, tylko o ich wygaszanie" - mówi RMF FM jeden z autorów projektu Sławomir Kłosowski, były wiceminister edukacji w rządzie Jarosława Kaczyńskiego.

REKLAMA

Według Sławomira Kłosowskiego, przyszły rok ma być czasem konsultacji. Nie chcemy powtarzać kardynalnego błędu naszych poprzedników - podkreśla. Chcemy 2016 rok przeznaczyć na to, żeby porozmawiać. Przekonać te osoby, które posługują się pewnymi argumentami - naszym zdaniem nieuzasadnionymi - i mają pewne obawy, do tego, aby zmianę wprowadzić - mówi.

Według projektu zmian, w 2017 roku zniknie pierwsza klasa gimnazjum, a pojawi się siódma klasa szkoły podstawowej. Rok później nie będzie już drugiej klasy gimnazjum - będzie za to ósma klasa podstawówki. W 2020 roku - ostatnim roku reformy - nikt już nie będzie uczył się w gimnazjach. Będą za to cztery klasy w liceum.

Kłosowski: Nie będzie żadnego zagrożenia dla nauczycieli wygaszanego gimnazjum

Zamierzamy wprowadzić przepis do ustawy o systemie oświaty, w którym będziemy mieli do czynienia z przenoszeniem nauczycieli z wygaszanych poszczególnych klas gimnazjum do rozwijanej szkoły podstawowej i w tym ostatnim roku 2019/20 do liceum ogólnokształcącego. W związku z tym, jeżeli taki przepis wprowadzimy, żadnego zagrożenia dla nauczycieli wygaszanego gimnazjum nie będzie - zapewnia ponadto Sławomir Kłosowski dla - jak mówi - "uspokojenia nastrojów wśród nauczycieli". Bo te niepokoje są wzbudzane i - mówię to z przykrością - również przez ustępującą panią minister Kluzik-Rostkowską, która teraz - jak słyszę - zamierza walczyć o gimnazja na śmierć i życie. Nie wiem, z kim zamierza walczyć na śmierć i życie, bo do tej pory, jak padały szkoły - a padło ich w okresie rządów Platformy blisko 8 tysięcy - to nie słyszałem haseł o walce na śmierć i życie o utrzymanie tych szkół - komentuje Kłosowski.

ZOBACZ KONTRWYWIAD RMF FM Z SZEFOWĄ MEN.

W rozmowie z reporterem RMF FM Grzegorzem Kwolkiem autor projektu podaje jeszcze jeden argument, by uspokoić środowiska nauczycielskie. To wszystko będzie związane z reformą podstawy programowej kształcenia, począwszy od przedszkola, skończywszy na liceum. Trzeba mieć świadomość, że zlikwidujemy również to, co ma miejsce obecnie na poziomie licealnym, czyli tzw. nauczanie blokowe, w ramach którego zlikwidowano dosyć sporą ilość godzin lekcyjnych w nauczaniu choćby historii, wiedzy o społeczeństwie, ale nie tylko, bo również innych przedmiotów. Jeżeli do tego dodamy właśnie te godziny w ramach zmodyfikowanej podstawy programowej, które będą do wykorzystania przez nauczycieli, to naprawdę tutaj żadnego zagrożenia nie ma - przekonuje Kłosowski.

Kłosowski: Uczciwym rozwiązaniem jest, by objąć wychowanie przedszkolne subwencją oświatową

Dodatkowo rozważaliśmy w swoim programie wprowadzenie subwencji oświatowej na wychowanie przedszkolne, bo przecież nie jest tajemnicą, że wychowanie przedszkolne jest również elementem edukacji. W związku z tym uczciwym rozwiązaniem, według nas, w stosunku do samorządów jest to, by objąć wychowanie przedszkolne subwencją oświatową. Nie jakąś tam protezą typu złotówka do złotówki na zajęcia dodatkowe, tylko po prostu uczciwie sfinansować również wychowanie przedszkolne jako element nauczania. I to już pewnie pociągnie za sobą jakieś koszty, trzeba będzie to przeliczyć - przyznaje również były wiceminister edukacji.

Pytany natomiast przez naszego reportera o darmowe podręczniki, odpowiada, że "darmowe podręczniki mają być, bo to jest dobre rozwiązanie, postulowane przez nas od dawien dawna". My przypominaliśmy rządzącym, by te darmowe podręczniki wprowadzili już zdecydowanie wcześniej, by te darmowe podręczniki były przez uczniów wykorzystywane i w domu, i w szkole. Tego będziemy się trzymać - podkreśla, a równocześnie przyznaje: One muszą być zmodyfikowane ze względu na zmiany wynikające z podstawy programowej. Będą po prostu dostosowywane do treści wynikających z podstawy programowej.

ZNP mówi NIE

Związek Nauczycielstwa Polskiego nie zostawia jednak na pomyśle zamknięcia gimnazjów suchej nitki.

To będzie fatalny przykład dla młodzieży. Nie można zlikwidować gimnazjów tylko dlatego, że mamy problemy wychowawcze z uczniami. Likwidacja tych problemów nie rozwiąże - podkreśla prezes ZNP Sławomir Broniarz. Jak dodaje, negatywne opinie na temat gimnazjów nie powinny być powodem do ich likwidacji. Sejm i Senat nie cieszy się specjalną estymą w Polsce, ale nikt nie wpadł na pomysł likwidacji akurat tego fragmentu życia politycznego - komentuje.

Jak ocenia ZNP, przy okazji reformy pracę stracą tysiące nauczycieli, którzy teraz pracują na częściowych etatach w gimnazjach. W dodatku - według Związku - likwidacja gimnazjów, połączona ze zniesieniem obowiązku szkolnego dla sześciolatków, wprowadzi w oświacie gigantyczny chaos.

(ug, edbie)