Po ponad dwóch latach w końcu można go podziwiać w pełnej krasie. Wydobyty z plaży w Międzywodziu w Zachodniopomorskiem wrak udało się w końcu złożyć w jeden kawałek. Stoi w marinie w Kamieniu Pomorskim.

REKLAMA

To że XIX-wieczny żaglowiec był dużym statkiem, wiadomo było już podczas trudnej operacji wydobywania z plaży i z morza tego, co przetrwało do naszych czasów. Wtedy potężny sztorm przesunął leżące wcześniej kilkadziesiąt metrów od brzegu kawały drewna i wyrzucił je na brzeg. Ich wydobycia podjęło się muzeum z Kamienia Pomorskiego.

Elementy konstrukcji trafiły właśnie tam. Każda drewniana belka została oczyszczona, zakonserwowana. W ubiegłym roku zaczęło się żmudne składanie puzzli w rozmiarze XXXXL. Podjęli się tego szkutnicy ze Stowarzyszenia Słowian i Wikingów w Wolinie.

Teraz w końcu można mieć wyobrażenie, jak duży był żaglowiec. To co widzimy to jest tylko część żaglowca. Cały miał około 35 metrów długości. Tutaj mamy stępkę o długości 17 metrów. Czyli drugiej części nie ma, pochłonęło ją morze. Na tej stępce widzimy denniki, wręgi i fragment burty tegoż żaglowca. Wznoszą się na wysokość kilku metrów, więc robi to kolosalne wrażenie - mówi Grzegorz Kurka, dyrektor Muzeum Historii Ziemi Kamieńskiej.

Złożenie sterty dębowych bali i desek w całość było bardzo trudne. Wymagało wiedzy szkutniczej, ale i historycznej. Teraz już tak łodzi się nie buduje. W XIX-wieku żaglowce nie powstawały w oparciu o projekt i plan. Budowniczy łodzi wiedzę przekazywali z ojca na syna. Odtworzenie ich pracy wymagało użycia niezliczonej ilości drewnianych kołków i stalowych śrub. Wielkie i niemal skamieniałe deski trzeba było doginać do kształtu burt.

Wrak stoi na specjalnych ocynkowanych rolkach. Wygląda tak, jakby miał być zaraz zwodowany do Zalewu Kamieńskiego. Czeka na ostatni szlif: ostatnią warstwę impregnatu, stalowe podpory i ogrodzenie. Oficjalne odsłonięcie zrekonstruowanego żaglowca zaplanowano na majówkę.