Dolnośląski Urząd Wojewódzki we Wrocławiu od kilku dni przypomina twierdzę. Każda osoba wchodząca do środka musi się wylegitymować, podać cel wizyty i wydział, do którego zmierza. W przeciwnym wypadku w ogóle nie zostanie wpuszczona do środka.

REKLAMA

Takie rozwiązania wprowadzono w urzędzie po ostatnich społecznych protestach. Najpierw rolnicy przemaszerowali przez budynek - prowadząc ze sobą świnię, później grupa pracowników służby zdrowia okupowała gabinet wojewody.

Można jednak wątpić, czy nowe rozwiązanie zapewni bezpieczeństwo w urzędzie. Wchodzący muszą co prawda podać miejsce, do którego się udają, ale nikt tego nie sprawdza. Gdyby więc komuś przyszło do głowy wybrać się większą grupą do gabinetu wojewody, można bez przeszkód skrzyknąć się w środku budynku.

Rzeczniczka wojewody - Mirosława Adamczak - tłumaczy jednak, że wszystkie nowości są niezbędne dla bezpieczeństwa klientów: My musimy gwarantować bezpieczeństwo urzędu. Czy ktokolwiek chciałby tutaj, wchodząc np. do wydziału polityki społecznej, mijać się z rozkrzyczaną i agresywną grupą protestujących rolników? Bo takie zdarzenie miało miejsce w zeszłym tygodniu.

Pani rzecznik przekonuje, że podobne rozwiązania obowiązują w wielu urzędach zachodniej Europy, a także w naszym kraju. Reporter RMF jednak sprawdził trzy inne urzędy wojewódzkie - w tym mazowiecki – i przekonał się, że wszędzie można wejść bez przeszkód. Tylko we Wrocławiu trzeba się zarejestrować jak do lekarza, stojąc najpierw w długiej kolejce.

Na razie żaden z urzędników nie wymyślił jeszcze czarnej listy klientów, dlatego również kłopotliwi ostatnio rolnicy i pielęgniarki mogą bez przeszkód wejść do urzędu.

FOTO: Maciej Cepin, RMF Wrocław

14:30