Nie ma żadnych chętnych do pracy na oddziale chirurgii dziecięcej w szpitalu we Włocławku. "Rozesłaliśmy informację o naszych potrzebach i bezpośrednie zaproszenie do wszystkich szpitali w całej Polsce" - relacjonuje w rozmowie z RMF FM dyrektor placówki - Marek Bruzdowicz. Od 1 kwietnia oddział trzeba będzie zamknąć.

REKLAMA

Problemy Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. ks. Jerzego Popiełuszki nie są nowe, jednak tym razem sytuacja jest wyjątkowo poważna. Z końcem marca kończy się umowa z szefem oddziału chirurgii dziecięcej. Już wiadomo, że nie zostanie przedłużona. W szpitalu nie ma już specjalistów, którzy mogliby utrzymać działanie oddziału, więc od 1 kwietnia zostanie ono zawieszone.

Dyrekcja placówki intensywnie szuka lekarzy. Rozesłaliśmy informację o naszych potrzebach i bezpośrednie zaproszenie do wszystkich szpitali w całej Polsce - mówi RMF FM Marek Bruzdowicz, dyrektor włocławskiego szpitala. Rozmawialiśmy też z oddziałami sąsiadującymi, z konsultantami wojewódzkimi - dodaje.

Nadal nie ma jednak ani jednego chętnego, nie pomogła nawet wysoka pensja. Proponujemy sporo więcej niż w sąsiednich szpitalach, oferujemy też mieszkanie służbowe - mówi Bruzdowicz. To nie jest kwestia pieniędzy, to jest kwestia braku specjalistów - tłumaczy i dodaje, że na rynku jest ich po prostu za mało.

Problem będzie narastał, bo wielu z tych, którzy już pracują, zbliża się do wieku emerytalnego. Sytuacja dochodzi do ściany, wiele szpitali jest w podobnej sytuacji. Za chwilę kolejne będą również musiały zawieszać oddziały - podkreśla dyrektor włocławskiej lecznicy. Nie da się szybko uzupełnić braków kadrowych, m.in. dlatego, że specjalizacja z zakresu chirurgii dziecięcej trwa od 6 do 8 lat.

Brak oddziału to problem przede wszystkim dla pacjentów - wielu z nich będzie przewożonych do Płocka i Torunia, bo tam znajdują się najbliższe oddziały chirurgii dziecięcej. Szpital uspokaja jednak - nagli pacjenci, np. po wypadkach, będą przyjmowali we Włocławku w ramach ostrego dyżuru, a dopiero potem przewożeni dalej.

Mimo wszystko dyrekcja szpitala nie zamierza składać broni. To, że oddział zostanie zawieszony, nie oznacza, że zakończymy starania o nowych specjalistów - zaznacza Marek Bruzdowicz. Jeśli tylko pojawi się taka możliwość i będą osoby chętne do pracy, będziemy dążyli do odtworzenia oddziału - przekonuje.