Kamery stale nas obserwują, ale zwykle o tym nie wiemy. Nie ma w Polsce prawa, które określa warunki umieszczania i wykorzystywania podglądu - czytamy w "Gazecie Wyborczej".

REKLAMA

Kamery podglądają nas na ulicy, w autobusie, biurze, sklepie, przedszkolu. Co gorsza, najczęściej o tym nie wiemy. W Polsce nie ma bowiem prawa, które regulowałoby umieszczanie kamer. Dlatego
Do internetu trafiają nagrania z solariów, przebieralni na basenach, izb wytrzeźwień, "atrakcyjne" wypadki drogowe, filmiki z awanturującymi się klientami sklepów.

Generalny inspektor ochrony danych osobowych Wojciech Wiewiórowski zagroził, że jeśli nie doczeka się z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych założeń uregulowania monitoringu, to w styczniu ruszy kontrola w budynku MSW. Wiewiórowski chce sprawdzić, czy gromadzi się nagrania z monitoringu, a jeśli tak, to dlaczego resort nie dopełnił obowiązku zgłoszenia do GIODO bazy danych osobowych.

MSW w piśmie przesłanym do "Gazety Wyborczej" twierdzi, że trwają prace studyjne. Wiceminister MSW odpowiedzialny za policję, Michał Deskur, powiedział, że zagadnienie jest złożone i wymaga namysłu. Poinformował też, że monitoring sprawia, iż czujemy się bezpieczni. Nie wszyscy jednak są podobnego zdania.

Na ogródek w przedszkolu, do którego chodzą pana dzieci może dziś legalnie skierować kamerę pedofil - zauważyła Rzecznik Praw Obywatelskich Irena Lipowicz. Szczególnie zależy jej na uregulowaniu monitoringu w szpitalach i wspólnotach mieszkaniowych.

Powszechne monitorowanie staje się cechą zachodniej cywilizacji. A w Polsce - powodem do dumy. Miasta rywalizują ze sobą w ilości kamer. W Warszawie jest ich ponad 5 tysięcy, w tym ponad 400 w systemie zintegrowanego monitoringu miejskiego.

Jak wynika z badań przeprowadzonych przez Panoptykon, 61 procent ankietowanych chce, by kamer było jeszcze więcej. Wierzą, że z nimi jest bezpieczniej. Ale jednocześnie 44 procent jest zdania, że obecność kamer zdejmuje z nich odpowiedzialność. Wiec jeśli ktoś kradnie czy kogoś bije, nie tylko nie reagują, ale nawet nie fatygują się by wezwać pomoc.