Zmiana jednego słowa w ustawie spowoduje, że farmy wiatrowe znów będzie można budować tuż obok domów. Eksperci mówią wprost: to nieetyczny lobbying – pisze "Dziennik Gazeta Prawna".

REKLAMA





Jak pisze gazeta, od ponad roku nie można budować elektrowni wiatrowych blisko domów. Obowiązuje zasad 10H, w myśl której wiatraki mogą powstawać w odległości od zabudowań nie mniejszej niż dziesięciokrotność ich wysokości. Ma to na celu ochronę ludzkiego zdrowia, a być może nawet życia. Jak wskazują eksperci, bezpośrednie sąsiedztwo farm wiatrowych może być przyczyną poważnych chorób.

Najnowszy projekt Ministerstwa Energii przewiduje jednak wyrzucenie zasady 10H do kosza. Formalnie jest to propozycja nowelizacji ustawy o odnawialnych źródłach energii.

Na stronie 51 projektu proponuje się zmianę w ustawie o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych. Skorygowany ma być przepis określający, w jaki sposób należy mierzyć wymaganą odległość. Obecnie stanowi on, że wylicza się ją między punktem A a punktem B. Ministerstwo proponuje jednak zastąpić spójnik "a" spójnikiem "albo" - pisze "DGP".

Zdaniem profesor Barbary Lebiedowskiej, ekspertki Komisji Europejskiej ds. akustyki środowiska, "wróci stare". Wprowadzenie spójnika "albo" spowoduje, że odległość pomiędzy turbiną a budynkiem mieszkalnym nie została w ustawie w ogóle zdefiniowana. Odcinek musi przecież zawierać się między jednym punktem a drugim. Niemożliwe jest, by zawierał się między punktem albo punktem - wskazuje.

W jej ocenie mamy tu do czynienia z "aferą spojnikową", czyli działaniem celowym "na miarę znanego z ustawy medialnej zwrotu 'lub czasopisma'".

Wątpliwości ma też Rządowe Centrum Legislacji. Jego wiceprezes Robert Brochocki zaapelował już do resortu energii o wyjaśnienie sensu "tej niezrozumiałej zmiany".

(mpw)