Sprawa tzw. „dzikiej lustracji” Mieczysława Tarnowskiego kompromituje funkcjonowanie państwa - mówi gość RMF Zbigniew Wassermann, członek sejmowej speckomisji, która zwróci się do prokuratury o ściganie szefów MON i WSI.

REKLAMA

Tomasz Skory: Po tym, jak komisja postanowiła wczoraj skierować sprawę tzw. „dzikiej lustracji” Mieczysława Tarnowskiego do prokuratury, Ministerstwo Obrony wydało komunikat, w którym odrzuca zarzuty wobec szefów WSI i resortu, i dziwi się, że można je było postawić, nie rozmawiając nawet z ministrem, niejako zaocznie. Dlaczego nie rozmawialiście z ministrem Szmajdzińskim?

Zbigniew Wassermann: My nie jesteśmy organem prokuratorskim, my jesteśmy organem, który czyni ustalenia, wyciąga wnioski. Jeżeli dochodzimy do wniosku, że istnieje podejrzenie – proszę na to zwrócić uwagę – to nie jest stwierdzenie, że minister popełnił przestępstwo. To jest stwierdzenie, że zostały zebrane takie przesłanki, które pozwalają mówić o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. O tym, czy ono jest, zadecyduje właściwy organ – prokuratura.

Tomasz Skory: Piszecie też, że taka „dzika lustracja” mogła mieć miejsce nie tylko w sprawie Mieczysława Tarnowskiego, ale mogła być stałą praktyką stosowaną przez WSI i akceptowaną przez MON. To też tylko domniemanie, o sprawdzenie którego prosicie prokuraturę?

Zbigniew Wassermann: My doszliśmy do tych wniosków z głębokim przekonaniem, że mamy do czynienia z rażącym – co podkreślam - naruszeniem prawa. Jesteśmy zaszokowani postawą pana ministra, tym bardziej że wydaje nam się, że on nawet wierzy w taką sytuację, że takie rażące naruszenie prawa, nie jest naruszeniem prawa. Jeśli tak, to trzeba zobaczyć, czy tak samo reagował na podobne przypadki w przeszłości. Jeżeli tak właśnie reaguje, to uprawdopodabnia tą postawę także w innych sytuacjach.

Tomasz Skory: Rzeczywiście rażące: niedopełnienie obowiązków, przekroczenie uprawnień przez szefa WSI, brak nadzoru ze strony MON – to są zarzuty na tyle poważne, że należałoby chyba oczekiwać dymisji obu panów. Dlaczego komisja nie zawnioskowała tego wprost?

Zbigniew Wassermann: Dlatego, że w Polsce jest taka sytuacja, iż istnieje zasada domniemania niewinności i czeka się na potwierdzenie winy. To jest tylko postawienie pewnej tezy. Chcę zwrócić uwagę, że ta sprawa jest dlatego bardzo poważna, bo można było liczyć, że w momencie, gdy wyszła ustawa o IPN-ie, która tam kazała lokować te dokumenty. Wyszła ustawa o Rzeczniku Interesu Publicznego, jedynym uprawnionym do weryfikowania, czy ktoś współpracował czy nie współpracował ze służbami, to nie ma już miejsca na działania, w jakie zabawił się gen. Dukaczewski. On nie jest rzecznikiem, dokumenty nie on ocenia, a on to wszystko zrobił w sytuacji, gdy prezydent już podpisywał nominacje generalską. Ta sytuacja kompromituje także funkcjonowanie państwa.

Tomasz Skory: Dlaczego to oskarżenie i wniosek do prokuratury pomija osobę poprzedniego szefa WSI, gen. Rusaka, który też wiedział i nie powiedział?

Zbigniew Wassermann: Bo jego już prokuratura konsumuje. Rzecznik Interesu Publicznego nas wyprzedził.

Tomasz Skory: Przejdźmy do komisji śledczej i do sprawy PKN Orlen. Dlaczego tajne jest dzisiejsze przesłuchanie prokurator Katarzyny Kalinowskiej i kapitana Jarosława Dąbrowskiego, czyli osób, które bezpośrednio realizowały zlecenie zatrzymania prezesa Modrzejewskiego?

Zbigniew Wassermann: Jako prawnik nie bardzo to rozumiem, ale taka była wola komisji.

Tomasz Skory: Da się w gronie tych świadków rozstrzygnąć, kto te akcje sprowokował?

Zbigniew Wassermann: Oni mają istotną wiedzę dla ważnych w sprawie ustaleń. Myślę, że jeśli podtrzymają swoje zeznania złożone w prokuraturze, to będą to bardzo ważne zeznania, które – sądzę - przyczynią się w istotny sposób do odtworzenia tego niesłychanego mechanizmu użycia prokuratury i służb specjalnych do celów sprzecznych z prawem. Co do tego nie mam wątpliwości.

Tomasz Skory: Czy w ich zeznaniach tropy prowadzą w górę?

Zbigniew Wassermann: Naturalnie.

Tomasz Skory: Jak wysoko?

Zbigniew Wassermann: To jest pewien poziom, który oni mogą swoją wiedzą ogarnąć, to jest poziom ich instytucji. My wiemy, że dyskusja na ten temat toczyła się jeszcze wyżej, ale to są dobre szczeble tej drabiny wiodące do celu.

Tomasz Skory: Może należałoby poprzestać na tym, że obie te instytucje jednakowo realizowały polityczne zamówienie z góry i zająć się nie najniżej postawionymi w hierarchii, a tymi, którzy decydowali?

Zbigniew Wassermann: Jest pewna sztuka dowodzenia, jako prokurator trochę się na niej znam. By rozmawiać z tymi na górze, trzeba mieć twarde dowody od tych na dole. To jest reguła i dobry standard.

Tomasz Skory: Zatem przesłuchanie prezydenta gdzieś na samym końcu, rzeczywiście.

Zbigniew Wassermann: Ja może nie lokowałbym tego tak na samym końcu, bo to jest od razu odbierane, jako sytuacja ustawienie go w roli quasi-podejrzanego. Ale wtedy kiedy komisja dojdzie do wniosku, że te dowody, którymi dysponuje, są wystarczająco mocne, sprawdzone, zweryfikowane i nie będą wymuszały konieczności powtórnego wzywania pana prezydenta i pokażą, że komisja trzyma dobry standard dowodowy. To jest bardzo ważne

Tomasz Skory: Dziękuję.

Fot. Marcin Wójcicki, RMF