Sąd Okręgowy w Bydgoszczy skazał na 4,5 roku pozbawienia wolności Eugeniusza S., który prawie przed rokiem spowodował pożar w kamienicy w Inowrocławiu. W wyniku śmiertelnego zatrucia tlenkiem węgla zmarła 31-letnia kobieta i jej trzy córeczki w wieku 3 miesięcy oraz 4 i 5 lat.

REKLAMA

Do tragedii doszło wczesnym popołudniem 28 października ubiegłego roku na poddaszu kamienicy.

Z ustaleń procesu wynika, że nietrzeźwy Eugeniusz S. pozostawił włączone palniki kuchenki podczas przygotowywania posiłku. Zapalił się garnek. Wybuchł pożar. Tlenek węgla rozprzestrzenił się poza mieszkanie.

Zmarła 31-letnia kobieta i jej trzy córeczki. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną ich zgonu była ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa, która była spowodowana zatruciem tlenkiem węgla i niedotlenieniem organizmu.

W czasie rozprawy Eugeniusz S. przyznał się do winy. Mówił, że był pod wpływem alkoholu i po włączeniu palników zasnął. Korzystał z kuchenki zasilanej na gaz z butli, a prąd czerpał z nielegalnego przyłączenia do sieci, bo miał odcięty dopływ z powodu niepłacenia rachunków. Oczekiwał na lokal zastępczy, bo miał orzeczoną eksmisję - też z powodu niepłacenia należności. Oskarżony przeprosił rodzinę zmarłych i mieszkańców.

Prokuratura zakwalifikowała czyn, jako "sprowadzenie zdarzenia zagrażającego życiu i zdrowiu wielu osób, które miało postać pożaru" i domagała się maksymalnego kary przewidzianej za takie przestępstwo, czyli ośmiu 8 lat pozbawienia wolności.

Sąd zmienił kwalifikację prawną czynu na "sprowadzenie bezpośredniego zagrożenia niebezpieczeństwa zdarzenia zagrażającego mieniu wielkich rozmiarach i nieumyślne spowodowanie śmierci czterech osób", za które kodeks karny przewiduję karę do 5 lat pozbawienia wolności.

W konsekwencji sąd skazał Eugeniusza S. na 4,5 roku pozbawienia wolności, zaliczając na poczet kary czas przebywania w areszcie tymczasowym. Sąd zasądził też zadośćuczynienie, o które wystąpili bliscy ofiar.

Wyrok jest nieprawomocny.