Sprawa spółki Elewarr to - jak się okazuje - jeden z wielu przykładów na to, że w nadzorowanych przez Ministerstwo Rolnictwa instytucjach obchodzone było prawo. Kontrola NIK-u wykazała, że prezesi Elewarru wypłacili sobie blisko 1,5 miliona złotych nienależnych wynagrodzeń i do tej pory ich nie oddali.

REKLAMA
Zobacz również:

Brak nadzoru resortu rolnictwa - podobnie, jak w wypadku Elewarru - ujawniła w kilku przypadkach dopiero kontrola NIK. Inspektorzy odkryli na przykład, że w KRUS-ie łamano obowiązujący w 2010 zakaz przyjmowania nagród przez osoby na stanowiskach kierowniczych. Pomysłowe kierownictwo użyło wtedy tzw. Funduszu Motywacyjnego. Prezes wziął 157 tysięcy, a wysokość nagród, przyznanych przez prezesa każdemu z dwóch zastępców wynosiła 108 tysięcy w ciągu roku - wyjaśnia rzecznik NIK-u Paweł Biedziak. Jak twierdzi, resort rolnictwa wyciągnął wtedy wobec winnych konsekwencje. W wypadku Elewarru jest jednak inaczej, a szefowie spółki wciąż procesują się o prawie półtora miliona, które - według Izby - powinni oddać.

Nadzorowana przez Agencję Rynku Rolnego spółka Elewarr wymieniona została w ujawnionej przez media rozmowie szefa kółek rolniczych Władysław Serafina i byłego prezesa Agencji Władysława Łukasika. Ta rozmowa dotyczyła - ogólnie rzecz ujmując - wykorzystywania państwowych spółek dla własnych korzyści.

Po tym jak minister rolnictwa podał się do dymisji, premier zapowiedział, że Elewarr będzie "najbardziej prześwietloną spółką, jak tylko można sobie wyobrazić".