Na 11,5 roku więzienia krakowski sąd apelacyjny skazał w poniedziałek biznesmena Pawła W., oskarżonego o brutalne pobicie żony. Sąd przychyli się do stanowiska pokrzywdzonej Marty D. i jej pełnomocników oraz prokuratury i zmienił kwalifikację czynu, uznając, że było to usiłowanie zabójstwa.

REKLAMA

Sąd orzekł wobec Pawła W. - oskarżonego także o grożenie policjantom i znieważanie ich podczas zatrzymania - karę łączną 11,5 roku pozbawienia wolności, a wobec drugiego z oskarżonych Mariusza K., który też groził funkcjonariuszom karę łączną 9 lat pozbawienia wolności. Wyrok jest prawomocny.

Dodatkowo oskarżeni po wyjściu na wolność mają pięcioletni zakaz kontaktowania się z pokrzywdzoną i zbliżania się do niej na odległość mniejszą niż 100 metrów. Zakaz ten przez pierwszy rok będzie kontrolowany w systemie dozoru elektronicznego.

Marta D. ma otrzymać także 300 tys. zł zadośćuczynienia za doznaną krzywdę i ponad 16 tys. zł odszkodowania za spowodowane szkody.

Każdy dysponujący przeciętnym zasobem wiedzy i doświadczenia życiowego człowiek, a jeden i drugi oskarżony na pewno do takich osób należą, musi sobie zdawać sprawę z tego, że jak się kogoś kopie, bije, używa się do tego dużej siły, zadaje się ciosy po głowie, po szyi, to takie zachowanie może spowodować stan grożący tej osobie śmiercią - mówił sędzia Marek Długosz uzasadniając wyrok. Wskazał na poważne urazy, jakich doznała poszkodowana i na fakt, że sprawcy pozbyli się jej telefonu, by nie mogła nikogo wezwać. Nie wiedzieli jednak, że zanim przyjechali do jej domu zawiadomiła policję.

Jeżeli oskarżeni mieli świadomość, jak skatowali oskarżoną; jeżeli mieli świadomość jak wyglądała - a przypomnę, że lekarz w historii choroby napisał, że wyglądała strasznie, nie do opisania, a policjanci przybyli na miejsce zdarzenia nie byli w stanie jej poznać, choć mieli z nią wcześniej kontakt - i wreszcie, jeśli osoba ta się nie ruszała, to musieli się liczyć z tym, że pozostawienie tej osoby w takim stanie z wysokim prawdopodobieństwem będzie skutkować jej śmiercią - powiedział Długosz.

Sędzia podkreślił, że nie ma podstaw, by zarzucać, że sąd wadliwie ocenił dowody, kiedy rekonstruował przebieg zdarzenia i by dać wiarę wyjaśnieniom Pawła W., który lansował linię obrony, że pojechał do żony w innym celu, sytuacja wymknęła się spod kontroli, a on usiłował zapobiec temu, co się stało.

Tym jego wyjaśnieniom przeczy relacja Marta D., z której wynika, że był on osobą, od której to wszystko się zaczęło i że groził jej jeszcze zanim przyjechał - mówił sędzia. Mamy też relację Mariusza K., który próbuje się podzielić swoją odpowiedzialnością z oskarżonym - twierdząc, że obaj brali udział w tym zdarzeniu. (...) Razem wspólnie robili to, co robili - dodał.

Według sądu w tym przypadku oskarżonym było "co najmniej obojętne" co stanie się z pokrzywdzoną, która zawdzięcza życie błyskawicznej interwencji policji i natychmiastowej pomocy.

Brutalne pobicie kobiety

Do pobicia Marty D. doszło w nocy z 11 na 12 marca 2016 r. w Stróży. Początek zdarzenia rozegrał się w Krakowie, gdzie w jednym z lokali Paweł W. prosił szwagra Łukasza D. o załagodzenie konfliktu z żoną, a następnie napadł na niego z kolegą. Kiedy szwagier uciekł, Paweł W. razem z kolegą Mariuszem K. postanowił pojechać do Stróży, do żony. Kobieta ostrzeżona przez brata, wezwała policję - która przyjechała na miejsce zdarzenia już po kilku minutach. W trakcie zdarzenia w domu spała za ścianą dwójka maleńkich dzieci, która nie byłaby w stanie pomóc mamie.

Prokuratura oskarżyła Pawła W. i Mariusza K. o to, że działając z zamiarem ewentualnym pozbawienia życia kobiety, przewrócili kobietę na podłogę, bili ją pięściami i kopali po głowie i całym ciele. Sprawcy spowodowali u niej liczne obrażenia, w tym złamanie kręgosłupa szyjnego i ucisk na rdzeń kręgowy, co spowodowało rozwijającą się ostrą niewydolność oddechową i realnie zagroziło jej życiu.

Sąd pierwszej instancji wydając w grudniu 2018 r. wyrok w tej sprawie zmienił kwalifikację czynu na pobicie z ciężkim skutkiem i wymierzył Pawłowi W. karę 8,5 roku więzienia, a działającemu wraz z nim 33-letniemu Mariuszowi K. - 6,5 roku więzienia. Od tego wyroku apelację wnieśli m.in. pełnomocnicy Marty D. i jej brata Łukasza D. Domagali się zmiany kwalifikacji i podwyższenia kary łącznej dla obu oskarżonych - dla Pawła W. do 15 lat pozbawienia wolności, a dla Mariusza K. - do 11 lat oraz 500 tys. zł zadośćuczynienia. Ich stanowisko poparła też prokuratura.

Z kolei obrona Pawła W. domagała się jego uniewinnienia lub uchylenia orzeczenia w całości. Natomiast adwokat Mariusza K. chciał dla niego złagodzenia kary.

Pierwotnie kwalifikacja w akcie oskarżenia to było usiłowanie zabójstwa z zamiarem ewentualnym. Ona później została zmieniona przez sąd pierwszej instancji, co było dla nas dużym zaskoczeniem. Cieszymy się, że w apelacji udało się to zmienić - mówiła dziennikarzom reprezentująca poszkodowaną adwokat Bogumiła Górnikowska.

Na pewno radość byłaby większa, gdy kary były surowsze. Uważałybyśmy, że odpowiadają one poczuciu sprawiedliwości wobec pani Marty i odbiorowi społecznemu. Ale myślę, że rekompensuje to zakaz zbliżania się, bo zapewnienie bezpieczeństwa pani Marcie przedłuża się o kolejne pięć lat - dodała.

Adwokat Magdalena Stanisławska-Czop podkreśliła, że zakaz ten jest niezwykle ważny. Tego zakazu brakowało w wyroku wydanym przez Sąd Okręgowy w Krakowie. Sąd pierwszej instancji na ten temat się nie wypowiedział, tym bardziej należy docenić orzeczenie wydane w tym zakresie przez sąd apelacyjny - powiedziała Stanisławska.

Poszkodowana powiedziała dziennikarzom, że jest zadowolona i spokojna. Dzisiaj skończył się długi i trudny etap mojego życia. To daje mi największy spokój - mówiła. Dodała, że z przyjemnością słuchała uzasadnienia wyroku sądu apelacyjnego. Miałam wrażenia, jakby sąd czytając akta był przez chwilę tam w domu, wtedy w nocy - powiedziała pani Marta.